czwartek, 23 sierpnia 2012

Rozdział 6

W moim życiu zmieniło się bardzo wiele. Na razie mieszkałam z Łukaszem, Ewą i ich córeczką, ale za niedługo postanowiłam się wyprowadzić. Nie będę im siedziała na głowie tyle czasu. Moja przyjaciółka tydzień temu wróciła do Polski, ale obiecała że za niedługo wróci, musiała tylko pozałatwiać swoje sprawy. Sławek odwiedza mnie baardzo często, noo i zaczęli się w końcu spotykać z Agą :) Iiii... Jeszcze jedno zbliżyliśmy się z Robertem. Nie wiem czy jestem gotowa na jakikolwiek związek, ale czas pokaże. Kilka dni po tym wydarzeniu Łukasz postanowił opowiedzieć o wszystkim naszemu tacie. Tak zdenerwowanego i zatroskanego jeszcze go chyba nie widziałam. Tak samo jak mój brat zaczął obwiniać siebie za to co się stało.
Zaczęłam pracę niedaleko stadionu Dortmundu uwaga... jako psycholog, co prawda na razie taki początkujący, i jeszcze będę potrzebowała pomocy ale idzie mi dobrze, cieszę się tylko że zdążyłam obronić licencjat przed wyjazdem z kraju.

Był piątek. Byłam bardzo poddenerwowana bo miałam dziś bardzo hmmm.. ciężki przypadek, jeśli można to tak nazwać czekała mnie rozmowa ze zgwałconą dziewczyną. I co ja jej miałam powiedzieć?
Weszłam do kuchni o 7 rano mimo że do pracy miałam na 10. Nie mogłam spać. Zaparzyłam kawę, robiłam śniadanie bo wiedziałam że zaraz cała rodzinka wstanie. Pierwsza do kuchni weszła Ewa.
-No dzień dobry kochana jak się spało? - zapytała mnie z uśmiechem na twarzy. czy ja już mówiłam że uwielbiam moją bratową i siostrzenicę? Nie? No to właśnie mówię, po prostu zaraz po Agnieszce, Ewa jest osobą z którą mogę o wszystkim porozmawiać a Sara jest tak kochana i słodka żę... szok :D
-Cześć - odpowiedziałam z uśmiechem - ... nie spało się, taka jestem zdenerwowana
-Anuś nie przejmuj się, będzie dobrze :) Dasz sobie radę, bo pamiętaj że sama dałaś sobie z tym radę.
-Ewuś uwielbiam cie wiesz, mój brat jest ogromnym szczęściarzem. - przytuliłam się do Ewy
-No pewnie że jestem... tulimyyy - Łukasz wszedł do kuchni podbiegł do nas i zaczął nas "miażdżyć" w swoim uścisku.
-Taaa tylko ja nie powiedziałam czy ty tak do końca na to zasługujesz - zaśmiałam się i dopiłam swoją kawę.
-A o której dzisiaj kończysz pracę to wpadnę z Robertem po ciebie i może pójdziemy gdzieś na obiad bo Ewa jedzie załatwić dzisiaj jakieś sprawy i bierze ze sobą Sarę.- powiedział Łukasz
-Wiesz co no powinnam być wolna ok czyli po waszym treningu to możemy gdzieś w sumie jechać, ale może wziąć się Sarą? Może będzie lepiej jak sama pojedziesz?
-Kochana jesteś ale, muszę wziąć ją bo przy okazji pojedziemy do moich rodziców ich odwiedzimy. A wy idzcie sobie na jakiś dobry obiad bo ja wrócę pewnie wieczorem. Ahaa.. no i pozdrówcie Roberta - zaśmiała się Ewa.
-Ekhemm - odchrząknął Łukasz ze śmiechem - Czy wszystkie kobiety w tym domu muszą lecieć na Lewego? I mimo że to mój przyjaciel to czuję się zazdrosny.
-Wujoo Lobcio... - zaśmiała się słodko Sara.
-No proszę nawet moja córka i żona - wybuchnęłyśmy śmiechem, Łukasz próbował zachować powagę ale mu to nie wyszło.
-No dobrze to ja was opuszczam bo muszę się przygotować do tej rozmowy. - pogłaskałam po główce Sarę i poszłam do swojego pokoju.

Zastanawiałam się nad tym co mam powiedzieć tej dziewczynie, jak mam z nią rozmawiać. Ale myślę że teraz rozumiem ją bardziej niż jak miałabym rozmawiać z nią nie wiedząc jakie uczucia są w niej po takim wydarzeniu. Poszłam pod prysznic, następnie przygotowałam ubrania na dzisiaj. Zdecydowałam się na czarne rurki, białą elegancką koszulę i czarne szpilki. Nagle usłyszałam że mój telefon dzwoni. Popatrzyłam na ekran i uśmiechnęłam się ciepło.
-No cześć, coś się stało że dzwonisz teraz? -  zapytałam mojego rozmówcę
-A to musiało się coś stać? Nie mogłem po prostu do ciebie zadzwonić żeby cię usłyszeć
-Nie no Robciu oczywiście że możesz ale przeważnie nie dzwonisz o... 8.30 rano - zaśmiałam się cicho
-No dobrze... ja chciałem tylko... życzyć ci dzisiaj powodzenia, pamiętam jak mówiłaś że masz dziś jakąś bardzo ważną rozmowę.
-No mam.. Dziękuję Robert, aha i widzimy się na obiedzie.
-O super czyli idziesz z nami..
-Ania nie widziałaś moich... - do mojego pokoju wtargnął bez pukania Łukasz - upsss sorry nie widziałem że z kimś gadasz
-Haha no tak Łukasz jak zawsze w odpowiednim miejscu i odpowiednim czasie - zaśmiał się Robert
-Taaa jak zawsze... dobra ja kończe bo właśnie idę zamordować brata, także wiesz jakby się nie pojawił na treningu to pamiętaj co złego to nie ja.
-Haha ok nie ma problemu będę cię krył Całuje pa :)
-No ja ciebie też pa.

-Łukasz umiesz pukać? Popatrz podchodzisz do drzwi uderzasz rękę kilka razy, to nie boli - zademonstrowałam mojemu bratu
-Dobra dobra będę pamiętał - mój brat stanął z miną jakby właśnie co najmniej nauczył się latać. Oboje wybuchnęliśmy śmiechem.
-Ale teraz poważnie, kto dzwonił, czyżby nasz ukochany Lewusek - mój brat śmiesznie poruszał brwiami - przepraszam co ty go też... i o jakiej to zbrodni na mnie wspominałaś...

-Dobra kochani zbieram się - ucałowałam bratową i Sarę
-Ok powodzenia - odpowiedziała z uśmiechem Ewa.
-Chodź zawiozę cię bo sam też jadę na trening.
20 minut byłam już pod gabinetem, Brat odprowadził mnie pod drzwi i powiedział o której będą z Robertem, oraz gdzie mam czekać.
W środku czekała już moja pacjentka. Rozmowa była bardzo ciężka, ale bardzo szybko znalazłyśmy wspólny język. Stwierdziłam, że jeśli powiem jej coś mi się przydarzyło, otworzy się przede mną i tak też było, rozmowa była bardzo owocna, a Isabel bo tak miała na imię, to bardzo miła dziewczyna.

Po 14 gdy wyszłam przed budynek mój brat i Robert już na mnie czekali. Podeszłam i ucałowałam ich obu w policzek.
-No cześć Nanuś i jak ci poszło? - zapytał mój brat
-Nadzwyczaj dobrze, no ale gdzie idziemy na ten obiad bo jestem strasznie głodna.
-Tam gdzie zawsze? - zapytał Robert patrząc z uśmiechem na mnie.
Cały Obiad minął w bardzo miłej atmosferze. Do mojego brata zadzwoniła Ewa i poprosiła aby przyjechał po nią do jej rodziców. Zostaliśmy z Robertem sami.
-Jejku dziękuję za ten obiad było naprawdę pyszne. Ale wiesz co skoro Łukasz pojechał do teściowej to wróci bardzo późno może pojedziemy do nas i skusisz się na kawę albo wiem.. lampkę wina? - uśmiechnęłam się słodko - szczerze mówiąc nie lubię siedzieć wieczorami sama. Łukasz zawsze stara się mnie ze sobą zabierać ale... czasem jednak nie da rady - posmutniałam odrobinę i poparzyłam na mojego towarzysza. Matko jaki on jest przystojny ;)
-No dobrze pojadę z tobą i zostanę do wróci Piszczu. - wziął mnie za rękę i poprowadził do swojego samochodu.
Godzinę później siedzieliśmy z Robertem w salonie. Rozpaliłam ogień w kominku bo wieczory były chłodne i otworzyłam butelkę wina. Wpatrywaliśmy się w siebie nawzajem bądź w skaczące wesoło iskry w kominku. Nagle zobaczyłam że Lewy posmutniał. Chwyciłam go za rękę i pogłaskałam po policzku widocznie już alkohol zaczął na mnie działać.
-Co się stało? - zapytałam zatroskana
-Nie nic takiego
-Robciu wiesz że możesz mi wszystko powiedzieć?
-Wiem Aniu - popatrzył na mnie z czułością i odwrócił wzrok - Pewnie już będzie około roku od tego co się stało. Miałem dziewczynę, a właściwie to już narzeczoną, Miała na imię Ania. Byliśmy bardzo szczęśliwi, przynajmniej tak mi się wydawało. Przyszła do mnie pewnego wieczoru zapłakana i powiedziała że jest w ciąży, cieszyłem się jak wariat ale ona wcale, stwierdziła że to jej wszystko rujnuje, całą jej karierę... - zatrzymał się na chwilę a w jego oczach dostrzegłam łzy - kilka tygodni później gdy myślałem że jest już wszytko w porządku że też się cieszy jak ja... dowiedziałem się... przez przypadek, jej lekarz do mnie zadzwonił... że usunęła dziecko...po wszystkim kazałem jej się wynosić, jeszcze mi się przyznała że w Polsce zdradziła mnie z moim kumplem z Lecha po jednej z imprez. A ja jak ostatni kretyn jej wierzyłem - zacisnął zęby i poparzył na ogień w kominku. Przysunęłam się bliżej niego, wytarłam mu wilgotne policzki i przytuliła, nie trzeba było nam słów tak bardzo się cieszyłam że jest przy mnie że mi zaufał.
-Tak mi przykro, nie zasługiwała na ciebie.
Gdy się od siebie troszkę oddaliliśmy popatrzył mi głęboko w oczy, całkowicie się w nich zatraciłam. Całkowicie się zgubiłam w tych jego lazurowych oczach. Nasze twarze zaczęły się do siebie zbliżać.
-Aniu nie chce cię do niczego zmuszać.
-Ufam ci Robert - uśmiechnęłam się do niego i poczułam na swoich ustach jego pocałunek. Całował mnie tak delikatnie jakbym miała mu zniknąć, i zrazem tak namiętnie świat mi zawirował a w brzuchu jakby latało tysiące motyli.
Boże chyba... się zakochałam.

__________________________________________________________________________________________
Moje kochane przepraszam że znowu tak długo, kolejny rozdział pojawi się w połowie lipca. Piszcie czy wam sie podoba i co ewentualnie mogę zmienić:) POZDRAWIAM WAS I CAŁUJE!!

1 komentarz: