środa, 27 lutego 2013

Rozdział 14


 Witajcie moje kochane. Dodaje nowy rozdział :) Mam nadzieje że wam się spodoba i naprawdę jestem bardzo wdzięczna za wszystkie miłe słowa kierowane pod moim adresem, ale dzis spotkało mnie coś nieprzyjemnego. W komentarzach jeden był bardzo obraźliwy pod moim adresem . USUNĘŁAM GO. Jestem naprawdę otwarta na krytykę ale nie na wulgaryzmy pod moim adresem. Dlatego jeżeli ktoś ma mi coś do powiedzenia to niech może pisze z własnego konta a nie jako anonim. :) Życzę miłego czytania kochane :) Do następnego.
P.S. Sonda zakończona wyniki widoczne po prawej stronie. Następne opowiadanie o Sergio ale obiecuje że pojawi się również coś o Karimie.
 **********************************************************************************
Tego samego dnia wieczorem, gdy schodziłam na dół po położeniu do łóżka Alvaro usłyszałam dzwonek do drzwi. Za nimi stała Irina.
-O matko kochana jak super że jesteś - rzuciłam się jej na szyję, dziewczyna tylko zaśmiała się serdecznie i odwzajemniła uścisk.
-Jej bo mnie udusisz, ja też tęskniłam, a gdzie jest twój mały aniołek? Mam dla niego mały prezent. -wyjęła zza siebie ogromnego misia.
-Nie taki znowu mały ten prezent - zaśmiałam się - i mój synek to już nie taki aniołek, nianię to tak wymęczył że po całym dniu z moim dzieckiem wyglądała jak cały real po 90 minutach biegania za piłką podczas meczu. Dopiero go położyłam, ale możesz zanieść mu prezent do pokoju - Irina poszła na górę do pokoju małego a ja przygotowałam gorącą czekoladę i wino. - do wyboru do koloru.
Gdy narzeczona Cristiano zeszła z góry usiadłyśmy przy kominku i zaczęłyśmy rozmawiać.
-No to co u ciebie słychać? Długo cię już w Madrycie nie widziałam.
-Aniu nie wiem co mam robić, tak bardzo chce mieszkać w Madrycie, ale mam podpisany kontrakt i muszę być częściej w Nowym Jorku. - popatrzyła na mnie smutno.
-Przemyśl tylko co jest dla ciebie najważniejsze. I na ciebie i na Cristiano rozłąka nie wpływa dobrze. Udaje że jest dobrze, ale często z nim rozmawiam i widzę co się dzieje - pogłaskałam ją delikatnie po ramieniu i przytuliłam.- Cris bez mrugnięcia okiem zapłaciłby każdą karę za zerwanie umowy. Kocha cię.
-Wiem i tym bardziej nie wiem co mam zrobić. - Otarła wilgotne policzki - Ale dość o mnie. Rozmawiałam z chłopakami i powiedzieli mi że Robert gra w Realu.
-Ta.. To prawda.. A wiesz co jest najgorsze, że jak go dziś zobaczyłam to zrozumiałam że cały czas go kocham i choćbym nie wiem co zrobiła to to się nie zmieni. - wyszeptałam patrząc w wesoło tańczące płomienie w kominku.
-Może warto dać mu szanse.. może warto jak nie dla siebie to dla Alviego?
-Prawie 3 lata wychowywałam go sama i to się nie musi zmieniać - powiedziałam twardo.
-A co mu powiesz jak zapyta o tatę, żaden z chłopców nie zastąpi mu prawdziwego ojca i wiesz o tym dobrze, ani Iker, ani Pepe, ani Karim ani nikt inny.
-Wiem, ale... to juz nie chodzi o to że ją pocałował 3 lata temu czy przestał sie o mnie starać ale ja... nie wiem czy po prostu dam rade mu zaufać.
-Aniu przemyśl to sobie.
-To chyba obie mamy coś do przemyślenia - zaśmiałam się - zmykaj już Cristiano pewnie tęskni i tak rzadko cie widuje nie mam zamiaru mu cię odbierać. - wybuchłyśmy śmiechem.
Do łóżka położyłam się z mieszanymi uczuciami nie wiedziałam co mam zrobić, z całym natłokiem myśli zapadłam w objęcia Morfeusza.

Rano obudziło mnie leciutkie szarpanie. Otworzyłam oczy i zobaczyłam uśmiechniętą buzie mojego synka.
-Mami, mami śtawaj.
-Co się stało skarbie - wzięłam go na ręce i położyłam koło siebie- Ładnie to tak mamę rano budzić? - zapytałam i zaczęłam go delikatnie łaskotać. Alvi pokiwał główką i zaczął się głośno śmiać.
- Dobrze kochanie to co chcesz sobie zjeść na śniadanie?
-Naleśniki s cekojada.
-Dobrze koteczku będą naleśniki a teraz kto pierwszy do łazienki to dostanie więcej.- pocałowałam go w policzek i dając oczywiście wygrać mojemu małemu szczęściu, pobiegliśmy do łazienki.

Po kilku godzinach siedziałam już siebie w gabinecie, dziś pojawiałam się tylko na moment bo chłopcy moją wolne więc ja też, musiałam wziąć tylko z gabinetu kilka dokumentów. Gdy wychodziłam ze stadionu natknęłam się na Roberta.
-Cześć Aniu - powiedział cicho.
-Cześć, co tu robisz macie dziś wolne.
-Tak ale musiałem się pojawić i podpisać jeszcze kilka dokumentów - pokiwałam głową ze zrozumieniem - Aniu... proszę porozmawiajmy.
-Robert o czym?
-Chce ci to wszytko wytłumaczyć , zrobiłem największy błąd w moim życiu i dodatkowo byłem pijany, ja wiem że to mnie nie usprawiedliwia.. ale.. przepraszam cię że musiałaś przeze mnie płakać i cierpieć mimo że ci obiecałem że taka sytuacja nie będzie miała miejsca. Kocham cię, najbardziej na świecie, jesteś, byłaś i będziesz dla mnie najważniejsza. To się nie zmieni.- podszedł bliżej mnie i pocałował delikatnie w policzek.
-Nawet nie wiesz jak mi przykro że to zrobiłeś bo nie potrafię ci już zaufać - odpowiedziałam tylko i odeszłam w stronę auta.

Późnym popołudniem wybrałam się z Alvim, Karimem, Cristiano, Iriną i Cristiano Jr. na plac zabaw obiecałam już dawno mojemu synkowi że pójdziemy. Chłopcy bawili się grzecznie odbijając piłeczkę i bawiąc się w piasku gdy my rozmawialiśmy.
-Ale oni się słodko bawią - zaśmiała się Irina.
-O takk. wyobraźcie sobie że moje małe kochanie obudziło mnie dzisiaj z informacja że zjadł by sobie naleśniki z czekoladą.
-Ooo to na nastepne śniadanie wpadamy z Juniorem bo mój syn twierdzi że ja nie umiem zrobić dobrego śniadania, wyobrażacie sobie, powiedział że Irinka i babcia robią duużo lepsze - powiedział z udawanym oburzeniem Ronaldo.
-O to dobrze że teraz jest Inka, przynajmniej sie dziecko porządnie na jje.- zaśmiał się głośno Karim.
-Cześć co tu robicie - usłyszałam za sobą i po plecach przeszedł mi dreszcz, zaraz się wszytko wyda -pomyślałam. poparzyłam na Chłopaków a oni na mnie.
-Cześć Robert - zagadał Karim, a ja myślałam że go uduszę - a wyszliśmy a krótki spacer.-Nagle usłyszałam:
-Możemy iść na huśtawkę? - podbiegł do nas Junior.
-Możecie ale uważajcie. - odpowiedziałam szybko. Chłopcy zaczęli rozmawiać o najbliższym meczu, nie odzywałam się prawie w ogóle, modliłam sie żeby Alvaro nie podbiegł nagle.
-Ronaldo a co ty dorobiłeś się drugiego dziecka i prasa nic o tym nie pisała? - zaśmiał się Robert widząc mojego synka od tyłu.
-Ale Alvaro nie jest moim synem - zaśmiał się serdecznie , ale nerwowo Cris.
-Tak, to czyim?
-Mamusiu pić, pić - zawołał Alvi i biegł w moim kierunku, szybko wzięłam go na ręce i odpowiedziałam:
-Moim....


poniedziałek, 11 lutego 2013

Rozdział 13

Dla wszystkich którzy są ze mną, którzy czytają i komentują a szczególnie dla TOŚKI :)
Przepraszam że nie informuję o rozdziałach ale mam jakiś problem że nie mogę dodawać komentarzy :) Nie wiem dlaczego. Przepraszam od razu za długą nieobecność :)
*************************************************************************************
A jednak to prawda Robert przechodzi do Realu Madryt, z tego co wiem od chłopaków był już kilka razy w Madrycie, ale unikałam spotkania jak ognia, niestety wiedziałam żę spotkanie go wcześniej czy później będzie nieuniknione. Liczyłam że będzie to później jednak bardzo sie pomyliłam. Jego prezentacja odbyła się bardzo szybko ;/ Nie byłam z tego powodu zadowolona, wiedziałam że mój synek był tak podobny do Roberta, że gdyby tylko ten go zobaczył zorientował by się. Alvi w wieku prawie 3 latek wyglądał tak samo jak Robert w tym wieku.
Był poniedziałek pełna obaw wychodziłam z domu żegnając się z synkiem. Bałam się spotkania z Lewym, Bałam się, żę ten mur obojętności który tyle lat budowałam, runie jak go tylko zobaczę.
Na stadion nie śpieszyłam się, a gdy tylko pojawiłam sie przez budynkiem szybko przemknęłam do swojego gabinetu. Szczęśliwa że uniknęłam kłopotów usiadłam za biurkiem i zaczęłam przeglądać papiery. Nagle ktoś zapukał. Do gabinetu weszli Ronaldo, Karim, i Marcelo.
-Cześć szefowo, gdzie zgubiłaś swoją pociechę - zapytał się Marcelo całując mnie w policzek na powitanie.
-Moja pociecha siedzi sobie z nianią w domu, nie będzie teraz się pojawił na stadionie, jęśli to nie będzie konieczne.- Odpowiedziałam nie odrywając wzroku od dokumentów.
-Tak nie można i tak przecież się spotkają - skarcił mnie Cris.
-Masz rację ale lepiej jak to będzie później. Macie jakąś sprawę czy tak wpadliście podenerwować mnie?
-Mou kazał cie przyprowadzić - powiedział ostrożnie Karim - masz poznać nowego zawodnika i odbyć z nim rozmowę - szybko na niego popatrzałam i przełknęłam głośno ślinę.
- Ok. - odpowiedziałam wstając - powiedziecie że mnie nie widzieliście, po prostu nie ma mnie jeszcze nie wiem - wzruszyłam ramionami - wymyślcie co chcecie ale JA NIGDZIE NIE IDE. - zaakcentowałam.
-Ale.. - próbowali coś powiedzieć
-Powiecie tak, albo to ja powiem Mou kto ostatnio zamknął w schowku na miotły Morate tłumacząc że z taką twarzą tylko tam może siedzieć.-uśmiechnęłam się do nich słodko. - To jak wszystko uzgodniliśmy?
- Tak królowo, wszystko - zasalutował Cris
-Oczywiście brak jakichkolwiek pytań - dodał Karim
-Ma się rozumieć pani psycholog - krzyknął Marcelo i tyle ich widziałam.
-Jak z dziećmi - zaśmiałam się.
Moja błoga cisza długo jednak nie potrwała bo zadzwonił mój telefon, był to trener który prosił abym zeszła na murawę. No to po mnie - pomyślałam
Bardzo wolno udałam się w kierunku wyjścia, aby mieć pewność że dojdę wysłał Ikera.
-A może mnie nie pamięta co -zapytałam cicho
- Nie na pewno nie, zmieniłaś sie tak że nikt by cie nie poznał - zironizował kapitan.
- Iker no pocieszaj mnie bardziej - warknęłam i zwolniłam.
-Aha bo ja zapomniałam... - i zaczęłam sie wycofywać.
-Nic nie zapomniałaś idziemy!!!

Robert:
Jestem w Madrycie, stoje na murawie, atmosfera niesamowita. Piłkarze są bardzo mili co mi ułatwia sprawę. Tylko kilku w tym Ronaldo jakoś dziwnie na mnie patrzy, nie wiem o co może chodzić.
-Mówię ci jak poznasz naszą panią psycholog to padniesz, no mówię ci taka laska - zaśmiał się Khedira, na te słowa Arbeloa trącił go łokciem delikatnie i skarcił wzrokiem , zastanawiałem się o co może chodzić.
Niedługo potem moje rozmyślenia zostały przerwane bo zobaczyłem cos dziwnego...

Anna:
Wyszłam na murawe do trenera i zobaczyłam go, nie patrzył na mnie tylko rozmawiał z Alvaro i Samim.
Nic się nie zmienił, nadal jest tak samo przystojny jak był, a może i nawet bardziej.
-Nana - zawołał Alvaro - cześć - pocałował mnie w policzek - jak sie miewa mój imiennik? - dodał już ciszej.
-Cześć Alvaro - zaśmiał sie cicho i również szeptem dodałam - stęsknił się za swoim ulubionym wujkiem imiennikiem i za jego córeczką.
Słysząc to Chłopcy koło nas roześmiali się głośno.
To właśnie w nich uwielbiałam, w każdej sytuacji potrafili mnie rozśmieszyć i sprawić że zapomnę i problemach.
-CISZA! - krzyknął Mou i popatrzył na mnie z lekkim uśmiechem, jakby chcąc dodac mi otuchy. o tym że Alvi jest synem Roberta wie mało osób, kilku chłopaków pewnie sie domyśla, ale o tym że byłam dziewczyną Roberta wiedzą wszyscy, przecież pamiętają mnie jeszcze z Dortmundu. - ustawić się wszyscy. Robercie poznaj naszą panią Psycholog, chociaż wszyscy wiemy że już ją znasz - Aniu chodź do nas. bezustannie przy królewskich Ania Piotrkowska a to Robert Lewandowski jak już wiesz.
Zapadła martwa cisza. Z wysoko podniesioną głową patrzyłam na niego i z całych sił starałam się nie rozpłakać.
-Boże... - wydusił z siebie - Aniu co ty tu robisz... jak... kiedy...- jąkał się patrząc na mnie z niedowierzaniem i... radością? ale również takim dziwnym smutkiem.
-Cześć. Od 3,5  roku jestem psychologiem w Realu - odpowiedziałam cicho nie patrząc mu w oczy
-Dlaczego nic nie wiedziałam ,dlaczego tak nagle wyjechałaś dlaczego Łukasz mi nic nie powiedz...-wyszeptał lecz szybko mu przerwałam
-Przecież wiesz dlaczego , nie udawaj proszę że nic się nie stało, nie będziemy teraz o tym rozmawiać jesteśmy na treningu a nie w kawiarni czy klubie dyskusyjnym. - powiedziałam ledwo już mówiąc oczami pełnymi łez.- wracajcie do treningu i przychodźcie po koli na rozmowy dziś indywidualne.
Dlaczego znowu się pojawił w moim życiu no dlaczego?
Po treningu wyszłam ze stadionu omijając chłopaków nagle usłyszałam krzyk
-Aniu kochanie no poczekaj czyżbym zrobił coś nie tak że nie zasłużyłem na twoją uwagę - zapytał z udawaną rozpaczą Karim.
-Karimku, kochanie przecież wisz że to nie tak- przytuliłam się do niego i głośnio rozaśmiał, chłopcy stali z boku i naśmiewali się z nas. Podeszliśmy do nich, stał wsród nich również Robert.
-Możemy porozmawiać - zapytał mnie - Prosze bardzo mi zależy.
-Robert nie uważasz że nie mamy o czym, wszystko zostało wyjaśnione poza tym ty jakoś specjalnie nie rozpaczałeś po moim odejściu przepraszam ale śpieszę się do domu. - Pocałowałam Cristiano, Karima, Alvaro, Pepe i Marcelo w policzki i poszłam w stronę Auta.
- Ucałuj swojego mężczyznę od nas i powiedz że tęsknimy - zaśmiał się Cristiano - odwróciłam sie i uśmiechnęłam. Mina Roberta była nie do opisania. - Kocham was - powiedziałam szeptem, mimowolnie popatrzyłam na te słowa na Lewego....