niedziela, 7 kwietnia 2013

Epilog

5 lat później

Moje życie bardzo się zmieniło po nocy spędzonej z Robertem. Wybaczyłam mu. Oczywiście że mu wybaczyłam. Kilka miesięcy później byliśmy już małżeństwem. A teraz? Hmmm.. Teraz mam cudownego męża który nadal gra w Realu Madryt, wspaniałego 8 letniego synka, który gra w Realu Madryt Junior i moja małą słodycz 4 letnią Mirabel. Moje dwa skarby.
Miri jest oczkiem w głowie Roberta. Mała jest strasznie rozpieszczona, ale co mogę na to poradzić. Kiedyś był nim Alvaro a teraz jest Miri.
- Mamo, kiedy wróci tata - zapytała moja mała słodycz gdy robiłam obiad.
-Kochanie, tatuś jest na treningu i będzie za godzinkę. - uśmiechnęłam się do niej.
- Alvaro, gdzie jesteś? - zawołałam synka.
- mamo mogę iśc do wujka Crisa i pobawić się z Juniorem?
-Skarbie pobaw się z siostra na chwilkę. Po obiedzie, jak wróci tata pójdziemy razem.
- Mamooo... nie będę się bawił z Mirabel bo ona nie umie grac w piłkę.
- A właśnie że umiem, a ty jesteś głupi. Poskarżę się tacie, że mówisz że nie umiem.
-Aaa nie bo tata powie że ja mam rację. Sam mi powiedział, że dziewczyny nie umieją grać nawet mama... ojjj tego chyba miałem nie mówić. - zaśmiał się mój synek i łapiąc za rękę swoją siostre pobiegli do ogrodu. Popatrzyłam na nich i cicho się zaśmiałam.
Po godzinie mój mąż pojawił się w domu. Usiedliśmy do obiadu.
- To co szkraby jak minął dzień.?
- Tato a Alvaro powiedział że ja nie umiem grać w piłkę i on nie będzie ze mną grać.
- Co więcej kochanie dowiedziałam się od naszego syna że podobno ja też nie umiem grać w piłkę. To jak to jest? - zaśmiałam się zdezorientowaną minę Lewego i Alvaro.

Wieczorem gdy położyliśmy dzieci spać usiadłam na tarasie i spojrzałam w niebo. Robert usiadł koło mnie i objął.
-Wiesz co jestem z tobą cholernie szczęśliwa kochanie.
-Wiesz ja też myszko .
-Kocham cię.
-Ja ciebie też!
Pocałował mnie czule.
Jestem cholernie szczęśliwa!

***********************************************************************************
Moje kochane to koniec. Aż się łza w oku kręci. :) Miał być jeszcze jeden rozdział ale zrezygnowałam.
Mam nadzieje że się podoba. Dziekuje wszystkim tym którzy mnie wspierali i komentowali. Wasze słowa są dla mnie bardzo ważne. Liczę na to że będziecie równie wiernie odwiedzac mojego drugiego bloga o realu Madryt.
Nie wykluczam że po napisaniu tamtego jeszcze pojawi sie cos o Barusii Dortmund :)
DZIEKUJE WSZYTKIM :)


niedziela, 31 marca 2013

Rozdział 16

                                     +16

Kilka tygodni później formalnie wszystko było już załatwione. Kontakty moje z Robertem uległy znacznej poprawie, teraz przyszedł czas, aby powiedzieć o wszystkim Alviemu. Chłopczyk bardzo polubił Roberta codziennie się pytał kiedy Lewy go odwiedzi.
Pewnego popołudnia gdy byłam na treningu i siedziałam na murawie rozmawiając z chłopakami, spotkała nas śmieszna sytuacja.
-Pani Aniu - zawołała sekretarka. - Mamy pewien problem, przyszła pani opiekunka... to znaczy opiekunka pani.. tzn opiekunka Alviego. - Dziewczyna mieszała się widząc wzrok chłopaków, tak było zawsze, była bardzo nieśmiała.
-Spokojnie, powiedz jeszcze raz i spokojnie, kto przyszedł? - zapytał Karim podchodząc do dziewczyny. Ta spłonęła rumieńcem delikatnie się uśmiechając odpowiedziała:
-Opiekunka Alvaro przyszła razem z chłopcem. Pytają o panią.
-Karim nie denerwuj naszej ślicznej Milagros, jak chcesz się umówić to zagadaj normalnie... - zaczął Cris, ale szybko mu przerwałam.
-Jak to Alvaro tu jest? Coś się stało? - zapytałam nerwowo.
-Mami, mami - usłyszałam z daleka.
-Kotku co się stało? - zapytałam biorąc go na ręce.
-Nić ale się śtęśkniłem. Wujek Karim, wujek Cris. - zaśmiał się głośno mój syn. I po treningu - pomyślałam.
MÓJ SYN MASKOTKĄ DRUŻYNY!

Robert ćwiczył dziś na siłowni gdy zobaczył Alviego, od razu wziął go na ręce.
-Ojej jaki śliczny obrazek - zaśmiał się Karim na ten widok.
-Ty kochaniutki, żebym ci czegoś zaraz nie powiedziała, na przykład tego jak bardzo podoba ci się nasza recepcjonistka, pani Milagros. - zaśmiałam się cicho, a za mna reszta.
-Bo wiesz - oburzył się Karim - i tak cie uwielbiam.

Wieczorem usiadłam razem z Alvaro przy jego łóżeczku i zaczęłam rozmowę.
-Kochanie musimy sobie porozmawiać. Lubisz Roberta?
-Tiak liubię, on jest taki smiesny i jakie fajne bajki opowiada. - powiedział cichutko i wpatrywał się w swoją książeczkę
-Pamiętasz opowiadałam ci kiedys o tatusiu, że wyjechał daleko ale kiedyś go poznasz?
-Tak pamiętam. - uśmiechnął się do mnie.
-Skarbie to Robert jest twoim tatusiem.
Maluch popatrzał na mnie w zdumieniu i zapytał?
-Naprawdę? Będę miał teraz tatusia? - objął mnie delikatnie rączkami.
-Tak skarbie, będziesz miał.

Gdy mały już zasnął zadzwoniłam do Lewandowskiego:
-Cześć Aniu stało się coś?
-Nie, nie tylkoo... chciałam ci powiedzieć że Alvaro już wie.
-I jak to przyjął? - zapytał z niepokojem
-Nadzwyczaj dobrze, ucieszył się że będzie miał teraz tatusia i zapytał mnie czy przyjedziesz rano? To jak przyjedziesz?
-Jasne będę... Dziękuję ci.
-Nie masz za co. - uśmiechnęłam się delikatnie.
-Mam. Dobrej nocy.
-No pa :)

Rano obudził mnie dzwonek do drzwi. Popatrzyłam na zegarek była 7.00 więc mieliśmy z Alvim jeszcze 30 minut spania, zastanawiałam się kto to może być tak rano. Zbiegłam szybko po schodach na dół aby mój synek się nie obudził. Otworzyłam drzwi, nawet nie patrząc jak wyglądam. Był to Robert.
-Cześć, przepraszam że tak rano ale nie wiedziałem o której wstajecie , a przyniosłem świeże pieczywo i pomyślałem że zjemy razem śniadanie. - zaczął się szybko tłumaczyć.- Ślicznie wyglądasz.
Dopiero po chwili zdałam sobię sprawę że stoję przed nim w mojej pidżamie składającej się z krótkich szortów i bluzki na ramiączkach.
-Ekhemm..  nie przepraszaj i tak za chwilę musielibyśmy wstawać. Alvi jeszcze śpi, ale poczekaj chwilkę skoczę szybko się ogarnąć bo jeszcze nie jestem gotowa jak widać. - zaśmiałam się i pobiegłam szybko na górę. Po szybkim prysznicu byłam gotowa, poszłam obudzić małego i po 20 minutach oboje zeszliśmy na dół. Ku mojemu zaskoczeniu śniadanie było gotowe. Robert siedział już przy stole nad czymś się głęboko zastanawiając. Gdy nas zobaczył szeroko się uśmiechnął.
-Cześć chłopaku.
-Ceść - uśmiechnął się słodko mój synek i przytulił do Roberta, - naplawdę jesteś moim tatą?
-Tak naprawdę jestem. Zrobiłem dla ciebie coś specjalnego na śniadanie, mam nadzieję że lubisz. - oboje podążyli do stołu a ja stałam oparta o framugę i patrzyłam na nich zaczarowana.
-Mami mami popatrz co tata... eeee tooo - zaczął się jąkać mój mały. - Pseplasam
-Alvaro - Robert przykucnął przy dziecku i pogłaskał delikatnie po główce. - Nie masz za co mnie przepraszać, jestem twoim tatą i będzie mi bardzo miło, jakbyś tak do mnie mówił.
Reszta śniadania minęła nam na wesołej pogawędce.

Do pracy pojechałam razem z Robertem, Alvaro został z opiekunką.
-Robert tylko sobie nie myśl że skoro teraz będziemy spędzać więcej czasu to będziesz miał jakieś fory - zaśmiałam się wysiadając z samochodu.
-No skąd nawet o tym nie pomyślałem.
-Ooo prosze kogo to moje oczy widzą. - za nami szedł pewien bardzo złośliwy portugalczyk i  francuz.
-Dobra Robert to widzimy się później - chciałam jak najszybciej "pozbyć" się Lewego żeby chłopcy czegoś nie chlapnęli, przypadkiem.
-Układa się? - zapytał Karim.
-Alvi ma tatę, a to najważniejsze. Nawet nie wiecie jak on sie cieszy.
-A ty... cieszysz się?
-Cristiano... między nami nic nie ma. Jest tylko dziecko.
-Ale chciałabyś żeby było, już dawno mu wybaczyłaś.. a to już dużo.- pocałowali mnie w policzek i pobiegli na trening.

Po 2 godzinach do mojego gabinetu zaczęli schodzić się chłopcy na rozmowy indywidualne, czas na Roberta. Siedział na przeciwko mnie i wpatrywał się uparcie.
-Co? Ubrudziłam się?
-Nie, nie - potrząsnął głową,- ale może odwiedzilibyście mnie z Alvim dzis wieczorem, przygotuję kolację i przy okazji pokażę ci jaki pokój przygotowałem dla małego.
-Pokój?
-No wiesz jak będzie u mnie to dobrze żeby miał gdzie spać. - No tak.. głupia a co ty myślałaś że powie ci żebyście razem zamieszkali? Idiotka.

Wieczorem przyjechałam do Roberta. Jego dom, robił naprawdę wrażenie. Zadzwoniłam dzwonkiem i czekałam aż otworzy mi drzwi. Po chwili pojawił się. Mój synek nie czekając długo rzucił się na szyje Roberta. Rozebrałam kurteczkę Alvaro i podążyłam za moim chłopcem do salonu. Wszystko było urządzone w bardzo dobrym guście.
-Dobrze, więc czego się napijesz. Małemu już dałem sok pomarańczowy, pokazałem mu pokój i tam się bawi. Wina?
- Robert jestem autem, nie będę pić - zaśmiałam się.
- Aniu mój dom jest na tyle duży że znajdzie się dla ciebie łóżko.
- Nie no nie wiem czy to dobry pomysł.
-No zostań. Chodź pokaże ci gdzie bawi się nasz syn.
Weszliśmy po schodach na górę. Po prawej stronie znajdował się śliczny pokój, w którym było pełno zabawek, a po środku siedział zadowolony Alvaro. Gdy mnie zobaczył podbiegł i wspiął się na ręce.
-Ale super pokój przygotował tata cio nie mami?
-Tak kochanie śliczny.
-A mogę ziostać u taty na noc. Prosię.
Zawachałam sie przez chwilę ale Robert widząc moje niezdecydowanie odpowiedział za mnie.
-Tak maluchu zostaniecie z mamą na noc, idź się teraz bawić a my cię zawołamy jak będzie gotowa kolacja.

Po kolacji siedziałam z Robertem w salonie przy kominku i rozmawialiśmy.
-Pamiętasz kiedy ostatni raz tak siedzieliśmy i rozmawialiśmy?
-Tak Robert. U ciebie w domu, była zima, też siedzieliśmy wtedy przy kominku - zaśmiałam się cicho. Wino już robiło swoje.
-Wtedy cię pierwszy raz pocałowałem. Pamiętasz? - pokiwałam tylko głową i odwróciłam wzrok. wiedziałam że jak będę się patrzeć w te jego niebieskie oczy to ulegnę mu, a tego nie chciałam. Chyba!
Zbliżył się do mnie i położył rękę na mojej nodze.
-Tak bardzo za tobą tęskniłem. Nawet sobie nie wyobrażasz. - wyszeptał i delikatnie mnie pocałował. Byłam w szoku. Musiałam to przerwać, ale było mi tak ciężko.
-Nie Robert. Nie możemy - wyszeptałam odrywając się od niego.
-Dlaczego nie możemy? Aniuu... zrozum że bardzo mi ciebie brakuje, jeszcze jak się dowiedziałam, że Alvi to mój syn byłem najszczęśliwszy na świecie.- Nie potrafiłam, nie chciałam mu się opierać dłużej. Może to przez wino? Nie wiem. Wiedziałam jedno, że jutro mogę tego żałować ale to się teraz nie liczyło.
Robert pocałował mnie ponownie, tylko teraz bardziej namiętnie. Usiadłam mu na kolanach okrakiem. jego dłonie błądziły po moich plecach a usta po szyi, nie byłam mu dłużna. Znużyłam swoje dłonie w jego kruczo czarne włosy. Wziął mnie na ręce i zabrał do swojej sypialni. Powoli pozbywaliśmy się swojej garderoby. Gdy pozostałam tylko w koronkowej bieliźnie a Robert w bokserkach oderwał się ode mnie i wpatrywał w moje ciało.
-Już prawie zapomniałem jaka jesteś piękna. - wyszeptał. Moje ręce dotykały jego torsu, oddawałam sie przyjemności jaką dawał mi dotyk Lewego. Po chwili byliśmy już bez bielizny. mój oddech był bardzo przyspieszony. Gdy dłonie chłopaka błądziły w pobliżu mojej kobiecości, jęknęłam cichutko całując namiętnie chłopaka aby nie obudzić naszego synka. Gdy poczułam go w sobie wszystkie wspomnienia wróciły. Teraz zdałam sobię sprawę jak cholernie go kocham i jak bardzo za nim tęskniłam. Ta noc była niezapomniana. I choćby nie wiem co się jutro działo to nie żałuje tego że mu uległam.

***********************************************************************************

Jest kolejny rozdział. Mam nadzieję że wam się podoba. Czekam na komentarze. Zapraszam na mojego drugiego bloga.
WESOŁYCH SWIĄT!


-

piątek, 29 marca 2013

UWAGA NOWY BLOG!

Rozpoczęłam przygodę z nowym blogiem adres na górze w zakładkach :) Na razie pojawili się BOHATEROWIE. Prolog i rodział 16 tutaj w niedzielę :) Zapraszam :)

Jesteście kochane że tak wam się podoba to co piszę :)
TEN BLOG OCZYWIŚCIE ZOSTANIE DOKOŃCZONY :)

czwartek, 14 marca 2013

Rozdział 15

-Moim...
Robertowi od razu zniknął uśmiech z twarzy. Wpatrywał się to we mnie, to w Alviego, aż w końcu mój syn zapytał:
-Mamusiu kto tio jeśt?
-Synku kolega z pracy, proszę tutaj jest twój soczek.- podałam dziecku napój trzęsącymi się rękoma.-Idź jeszcze na chwilkę pobawić się w piasku bo będziemy się zbierać za niedługo do domku.
Nikt się nie odzywał  ta cisza była nie do zniesienia.
-Kiedy miałaś zamiar mi powiedzieć? No słucham? A może w ogóle miałem sie nie dowiedzieć że mam syna? - Krzyczał po mnie Robert, w jego oczach lśniły łzy, zresztą tak jak w moich.
-Ejj Lewy nie przeginaj - uspokajał go Karim.
-Robert...
-Co Robert? Przez ten cały czas, przez te lata żyłem w poczuciu winy, ale widzę że po tobie to spływało, urodziłaś Mojego syna i nawet nikt nie raczył mnie o tym poinformować, ani Łukasz, ani Kuba, ani żaden z was, ani ty Aniu. Dlaczego?
-To nie twój syn - wypaliłam odwracając wzrok.
-Kogo chcesz oszukać? Przecież widzę jak on wygląda. Ile ma lat?
-Niecałe 3 latka. - powiedziałam cichutko.
-Aniu my uciekamy - powiedział Cris - a ty Robert spokojniej, bo przypominam że gdybyś jej nie zranił to bylibyście teraz szczęśliwą rodziną i wychowywali wspólnie Alvaro.Poza tym nie damy ci jej skrzywdzić.
-Wiem, przepraszam poniosło mnie.
-Mami cemu płaces?
- Nie płacze koteczku, pożegnaj się z wszystkimi wracamy do domu.
Ucałowałam wszystkich, Junior nie chciał mnie przy tym puścić. Robert nadal stał i wpatrywał się z Alviego.
-Mogę was odprowadzić do domu? Proszę.
-Nie wiem czy to dobry pomysł.
-Aniu straciłem prawie 3 lata nie chce już stracić ani dnia więcej.
-Dobrze chodźmy.
Alvaro bardzo polubił Roberta. wygłupiali się całą drogę do domu. Po drodze namówili mnie jeszcze na lody. Pomyśleć że zawsze tak wyobrażałam sobie szczęśliwą rodzinę.
-To tutaj.- zatrzymałam się przed moją niewielką posiadłością.
-Musimy o tym porozmawiać w końcu nie uważasz?
-Masz rację, ale proszę cie nie dzisiaj i dla mnie i dla Alviego to był bardzo męczący dzień, zresztą dla ciebie też, nie codziennie człowiek dowiaduje się że ma prawie 3 letnie dziecko.
-Tak to prawda - uśmiechnął się delikatnie. - To co chłopaku do zobaczenia. - kucnął przed Alvim, mój synek ku zaskoczeniu moim i Roberta, pocałował go w policzek i schował się za mną.
-Do jutra.
-Do zobaczenia Aniu. - pożegnaliśmy sie i weszłam do domu, przez jakiś czas jeszcze Robert stał przed bramką, potem powoli odszedł w swoją stronę.

Następnego dnia miałam sesję grupową z piłkarzami. Usiedliśmy w salce i rozmawialiśmy o zbliżającym się meczu. Wszyscy byli bardzo zdenerwowani, rywal był wymagający, jednak ja byłam pewna siebie i chłopców. Nie mogę powiedzieć że źle mi się pracowało w Dortmundzie ale Real.... to Real tu wszystko było inne, takie... lepsze. I pomyśleć że prawdziwe szczęście odnalazłam dopiero w Hiszpanii, kto wie może gdyby nie to co się stało 3 lata temu nigdy bym się nie zdecydowała na wyjazd na płw. Iberyjski.
-Dobra chłopcy na dzisiaj koniec możecie wracać do domu.
-Królowo jest sprawa. - zawołał Pepe.
-Jaka to sprawa? Słucham bardzo uważnie.
-Bo.. jest w sobotę impreza w Grande przyjdziesz? No prosimy cię wpadnij - dodał Marcelo
-Chłopcy ale nie wiadomo czy będzie co opijać! - zaśmiałam się złośliwie, uwielbiałam się z nimi przekomarzać.
-No trudno to będziemy topić smutki w alkoholu, no wpadnij, pamiętaj że obiecałaś mi taniec. - zaśmiał się Sergio.
-Sergio nie zapomniałam o tym, ale ty nie zapominaj, że mam prawie 3 letnie dziecko.
-Tym się nie martw, moja mama przyjeżdża, zajmie się Juniorem więc i Alvaro się zaopiekuje przy okazji zresztą wiesz ostatnia sobota z Iriną, potem wraca do N.Y. - dodał z niewyraźną miną.
-Ok.ok zastanowię się - zaśmiałam się -No na co się patrzycie, zmykajcie bo powiem Mou że tak strasznie chcecie zostać i da wam dodatkowy trening. - wszyscy z prędkością światła opuścili szatnię. :)
Przed stadionem o swoje auto stał oparty Robert, miał na sobie jasne jeansy, czarną koszulkę opinającą jego mięśnie, białe adidasy i okulary przeciwsłoneczne bo słońce dawało o siebie ostro znać. On wyglądał jak młody Bóg. Jego auto było zaparkowane koło mojego.
-Cześć.- uśmiechnął się uroczo - Czekałem.
-Wiem... widzę - odwzajemniłam uśmiech - jedź za mną, bo muszę jechać do domu Alvi jest z opiekunką, jest strasznie żywiołowy, czasami to brak mi sił.- Robert na moje słowa uśmiechnął się delikatnie.
-Nie ma problemu pojedziemy do ciebie, zresztą stęskniłem się za nim.
Wsiadłam do mojego AUDI AS8 ABT. Klubowy :) Chłopcy dostali takie same tylko sportowe modele, ja musiałam mieć większy pojazd ze względu na dziecko.
Dojechaliśmy szybko bo na szczęście nie było korków. Wysiadłam z auta i czekałam aż Robert uczyni to samo, po chwili już byliśmy u mnie w domu pożegnałam nianie i poprowadziłam Roberta do salonu, mój synek uciął sobie "programową" popołudniową drzemkę.
-Pięknie się urządziłaś - usłyszałam gdy wracałam do salonu z sokiem pomarańczowym - zawsze lubiłaś jasne wnętrza.
-Tak, chłopcy mi dużo pomogli, na początku było mi naprawdę ciężko, jeszcze jak dowiedziałam się że jestem w ciąży... - nie chciałam odwlekać tego tematu w nieskończoność więc zaczęłam, licząc że skończymy ten trudny dla nas obojga temat przed obudzeniem sie małego.
-Domyślam się że było ci ciężko, naprawdę, ale... dlaczego mi nigdy nie powiedziałaś?
-Nie wiem Robert, jaa... wiedziałam że wybrałeś się z Anką na wakacje, nie chciałam psuć twojego szczęścia, a potem uważałam że będzie lepiej jak wychowam nasze dziecko sama - spuściłam głowę - cieszyłam się, tak strasznie się cieszyłam że mam namiastkę ciebie, było mi tak okropnie ciężko, ale po urodzeniu Alvaro wszystko się zmieniło, chłopcy mi bardzo pomagali, znalazłam nawet "zastępstwo" Ewy, zaprzyjaźniłam się z Iriną. To chyba tyle tak w skrócie. Teraz wiesz już wszystko - wyszeptałam ze łzami w oczach, Robert delikatnie uścisnął moją rękę, poczułam dreszcze, miałam tylko nadzieję, że Lewy tego nie wyczuł.
-Przepraszam cię za wszystko, za to że, musiałaś przeze mnie cierpieć, ale chciałbym brać udział w życiu Alvaro chciałbym żebyś mu powiedziała że jestem jego ojcem, spokojnie - dodał widząc moja przerażoną minę - nie chce ci go odebrać. Chce spędzać z nim trochę czasu. Możemy załatwić formalności i zmienić nazwisko na moje?
-Dobrze - dodałam po chwili namysłu.
-Chciałbym go uznać ale również prawnie. Zgodzisz się?
-Ehhh.. Robert dlaczego tak ci strasznie na tym wszystkim zależy?
-Bo chce być dla niego ojcem. Czy to jest takie dziwne?
-Nie, nie jest, masz rację. Masz moją zgodę. Usłyszałam głosik mojego synka przez elektroniczną nianię.
-Alvi się obudził, chcesz iść ze mną? - zapytałam

Robert poszedł późnym wieczorem. Chciał abym powiedziała mu o tym że jest jego tatą, ale mój synek ma dopiero 3 latka, do tego trzeba czasu ja tu jestem psychologiem i ja mu to powiem, Ehh.. chyba wszystko zaczyna sie układać, przynajmniej moje dziecko będzie miało tatę! :)


**********************************************************************************
Dodaje kolejny :) Mam nadzieje że się podoba czekam na komentarze i może jakieś sugestie dotyczące nowych rozdziałów?  UWAGA JESTEM NA TWITTERZE!

środa, 27 lutego 2013

Rozdział 14


 Witajcie moje kochane. Dodaje nowy rozdział :) Mam nadzieje że wam się spodoba i naprawdę jestem bardzo wdzięczna za wszystkie miłe słowa kierowane pod moim adresem, ale dzis spotkało mnie coś nieprzyjemnego. W komentarzach jeden był bardzo obraźliwy pod moim adresem . USUNĘŁAM GO. Jestem naprawdę otwarta na krytykę ale nie na wulgaryzmy pod moim adresem. Dlatego jeżeli ktoś ma mi coś do powiedzenia to niech może pisze z własnego konta a nie jako anonim. :) Życzę miłego czytania kochane :) Do następnego.
P.S. Sonda zakończona wyniki widoczne po prawej stronie. Następne opowiadanie o Sergio ale obiecuje że pojawi się również coś o Karimie.
 **********************************************************************************
Tego samego dnia wieczorem, gdy schodziłam na dół po położeniu do łóżka Alvaro usłyszałam dzwonek do drzwi. Za nimi stała Irina.
-O matko kochana jak super że jesteś - rzuciłam się jej na szyję, dziewczyna tylko zaśmiała się serdecznie i odwzajemniła uścisk.
-Jej bo mnie udusisz, ja też tęskniłam, a gdzie jest twój mały aniołek? Mam dla niego mały prezent. -wyjęła zza siebie ogromnego misia.
-Nie taki znowu mały ten prezent - zaśmiałam się - i mój synek to już nie taki aniołek, nianię to tak wymęczył że po całym dniu z moim dzieckiem wyglądała jak cały real po 90 minutach biegania za piłką podczas meczu. Dopiero go położyłam, ale możesz zanieść mu prezent do pokoju - Irina poszła na górę do pokoju małego a ja przygotowałam gorącą czekoladę i wino. - do wyboru do koloru.
Gdy narzeczona Cristiano zeszła z góry usiadłyśmy przy kominku i zaczęłyśmy rozmawiać.
-No to co u ciebie słychać? Długo cię już w Madrycie nie widziałam.
-Aniu nie wiem co mam robić, tak bardzo chce mieszkać w Madrycie, ale mam podpisany kontrakt i muszę być częściej w Nowym Jorku. - popatrzyła na mnie smutno.
-Przemyśl tylko co jest dla ciebie najważniejsze. I na ciebie i na Cristiano rozłąka nie wpływa dobrze. Udaje że jest dobrze, ale często z nim rozmawiam i widzę co się dzieje - pogłaskałam ją delikatnie po ramieniu i przytuliłam.- Cris bez mrugnięcia okiem zapłaciłby każdą karę za zerwanie umowy. Kocha cię.
-Wiem i tym bardziej nie wiem co mam zrobić. - Otarła wilgotne policzki - Ale dość o mnie. Rozmawiałam z chłopakami i powiedzieli mi że Robert gra w Realu.
-Ta.. To prawda.. A wiesz co jest najgorsze, że jak go dziś zobaczyłam to zrozumiałam że cały czas go kocham i choćbym nie wiem co zrobiła to to się nie zmieni. - wyszeptałam patrząc w wesoło tańczące płomienie w kominku.
-Może warto dać mu szanse.. może warto jak nie dla siebie to dla Alviego?
-Prawie 3 lata wychowywałam go sama i to się nie musi zmieniać - powiedziałam twardo.
-A co mu powiesz jak zapyta o tatę, żaden z chłopców nie zastąpi mu prawdziwego ojca i wiesz o tym dobrze, ani Iker, ani Pepe, ani Karim ani nikt inny.
-Wiem, ale... to juz nie chodzi o to że ją pocałował 3 lata temu czy przestał sie o mnie starać ale ja... nie wiem czy po prostu dam rade mu zaufać.
-Aniu przemyśl to sobie.
-To chyba obie mamy coś do przemyślenia - zaśmiałam się - zmykaj już Cristiano pewnie tęskni i tak rzadko cie widuje nie mam zamiaru mu cię odbierać. - wybuchłyśmy śmiechem.
Do łóżka położyłam się z mieszanymi uczuciami nie wiedziałam co mam zrobić, z całym natłokiem myśli zapadłam w objęcia Morfeusza.

Rano obudziło mnie leciutkie szarpanie. Otworzyłam oczy i zobaczyłam uśmiechniętą buzie mojego synka.
-Mami, mami śtawaj.
-Co się stało skarbie - wzięłam go na ręce i położyłam koło siebie- Ładnie to tak mamę rano budzić? - zapytałam i zaczęłam go delikatnie łaskotać. Alvi pokiwał główką i zaczął się głośno śmiać.
- Dobrze kochanie to co chcesz sobie zjeść na śniadanie?
-Naleśniki s cekojada.
-Dobrze koteczku będą naleśniki a teraz kto pierwszy do łazienki to dostanie więcej.- pocałowałam go w policzek i dając oczywiście wygrać mojemu małemu szczęściu, pobiegliśmy do łazienki.

Po kilku godzinach siedziałam już siebie w gabinecie, dziś pojawiałam się tylko na moment bo chłopcy moją wolne więc ja też, musiałam wziąć tylko z gabinetu kilka dokumentów. Gdy wychodziłam ze stadionu natknęłam się na Roberta.
-Cześć Aniu - powiedział cicho.
-Cześć, co tu robisz macie dziś wolne.
-Tak ale musiałem się pojawić i podpisać jeszcze kilka dokumentów - pokiwałam głową ze zrozumieniem - Aniu... proszę porozmawiajmy.
-Robert o czym?
-Chce ci to wszytko wytłumaczyć , zrobiłem największy błąd w moim życiu i dodatkowo byłem pijany, ja wiem że to mnie nie usprawiedliwia.. ale.. przepraszam cię że musiałaś przeze mnie płakać i cierpieć mimo że ci obiecałem że taka sytuacja nie będzie miała miejsca. Kocham cię, najbardziej na świecie, jesteś, byłaś i będziesz dla mnie najważniejsza. To się nie zmieni.- podszedł bliżej mnie i pocałował delikatnie w policzek.
-Nawet nie wiesz jak mi przykro że to zrobiłeś bo nie potrafię ci już zaufać - odpowiedziałam tylko i odeszłam w stronę auta.

Późnym popołudniem wybrałam się z Alvim, Karimem, Cristiano, Iriną i Cristiano Jr. na plac zabaw obiecałam już dawno mojemu synkowi że pójdziemy. Chłopcy bawili się grzecznie odbijając piłeczkę i bawiąc się w piasku gdy my rozmawialiśmy.
-Ale oni się słodko bawią - zaśmiała się Irina.
-O takk. wyobraźcie sobie że moje małe kochanie obudziło mnie dzisiaj z informacja że zjadł by sobie naleśniki z czekoladą.
-Ooo to na nastepne śniadanie wpadamy z Juniorem bo mój syn twierdzi że ja nie umiem zrobić dobrego śniadania, wyobrażacie sobie, powiedział że Irinka i babcia robią duużo lepsze - powiedział z udawanym oburzeniem Ronaldo.
-O to dobrze że teraz jest Inka, przynajmniej sie dziecko porządnie na jje.- zaśmiał się głośno Karim.
-Cześć co tu robicie - usłyszałam za sobą i po plecach przeszedł mi dreszcz, zaraz się wszytko wyda -pomyślałam. poparzyłam na Chłopaków a oni na mnie.
-Cześć Robert - zagadał Karim, a ja myślałam że go uduszę - a wyszliśmy a krótki spacer.-Nagle usłyszałam:
-Możemy iść na huśtawkę? - podbiegł do nas Junior.
-Możecie ale uważajcie. - odpowiedziałam szybko. Chłopcy zaczęli rozmawiać o najbliższym meczu, nie odzywałam się prawie w ogóle, modliłam sie żeby Alvaro nie podbiegł nagle.
-Ronaldo a co ty dorobiłeś się drugiego dziecka i prasa nic o tym nie pisała? - zaśmiał się Robert widząc mojego synka od tyłu.
-Ale Alvaro nie jest moim synem - zaśmiał się serdecznie , ale nerwowo Cris.
-Tak, to czyim?
-Mamusiu pić, pić - zawołał Alvi i biegł w moim kierunku, szybko wzięłam go na ręce i odpowiedziałam:
-Moim....


poniedziałek, 11 lutego 2013

Rozdział 13

Dla wszystkich którzy są ze mną, którzy czytają i komentują a szczególnie dla TOŚKI :)
Przepraszam że nie informuję o rozdziałach ale mam jakiś problem że nie mogę dodawać komentarzy :) Nie wiem dlaczego. Przepraszam od razu za długą nieobecność :)
*************************************************************************************
A jednak to prawda Robert przechodzi do Realu Madryt, z tego co wiem od chłopaków był już kilka razy w Madrycie, ale unikałam spotkania jak ognia, niestety wiedziałam żę spotkanie go wcześniej czy później będzie nieuniknione. Liczyłam że będzie to później jednak bardzo sie pomyliłam. Jego prezentacja odbyła się bardzo szybko ;/ Nie byłam z tego powodu zadowolona, wiedziałam że mój synek był tak podobny do Roberta, że gdyby tylko ten go zobaczył zorientował by się. Alvi w wieku prawie 3 latek wyglądał tak samo jak Robert w tym wieku.
Był poniedziałek pełna obaw wychodziłam z domu żegnając się z synkiem. Bałam się spotkania z Lewym, Bałam się, żę ten mur obojętności który tyle lat budowałam, runie jak go tylko zobaczę.
Na stadion nie śpieszyłam się, a gdy tylko pojawiłam sie przez budynkiem szybko przemknęłam do swojego gabinetu. Szczęśliwa że uniknęłam kłopotów usiadłam za biurkiem i zaczęłam przeglądać papiery. Nagle ktoś zapukał. Do gabinetu weszli Ronaldo, Karim, i Marcelo.
-Cześć szefowo, gdzie zgubiłaś swoją pociechę - zapytał się Marcelo całując mnie w policzek na powitanie.
-Moja pociecha siedzi sobie z nianią w domu, nie będzie teraz się pojawił na stadionie, jęśli to nie będzie konieczne.- Odpowiedziałam nie odrywając wzroku od dokumentów.
-Tak nie można i tak przecież się spotkają - skarcił mnie Cris.
-Masz rację ale lepiej jak to będzie później. Macie jakąś sprawę czy tak wpadliście podenerwować mnie?
-Mou kazał cie przyprowadzić - powiedział ostrożnie Karim - masz poznać nowego zawodnika i odbyć z nim rozmowę - szybko na niego popatrzałam i przełknęłam głośno ślinę.
- Ok. - odpowiedziałam wstając - powiedziecie że mnie nie widzieliście, po prostu nie ma mnie jeszcze nie wiem - wzruszyłam ramionami - wymyślcie co chcecie ale JA NIGDZIE NIE IDE. - zaakcentowałam.
-Ale.. - próbowali coś powiedzieć
-Powiecie tak, albo to ja powiem Mou kto ostatnio zamknął w schowku na miotły Morate tłumacząc że z taką twarzą tylko tam może siedzieć.-uśmiechnęłam się do nich słodko. - To jak wszystko uzgodniliśmy?
- Tak królowo, wszystko - zasalutował Cris
-Oczywiście brak jakichkolwiek pytań - dodał Karim
-Ma się rozumieć pani psycholog - krzyknął Marcelo i tyle ich widziałam.
-Jak z dziećmi - zaśmiałam się.
Moja błoga cisza długo jednak nie potrwała bo zadzwonił mój telefon, był to trener który prosił abym zeszła na murawę. No to po mnie - pomyślałam
Bardzo wolno udałam się w kierunku wyjścia, aby mieć pewność że dojdę wysłał Ikera.
-A może mnie nie pamięta co -zapytałam cicho
- Nie na pewno nie, zmieniłaś sie tak że nikt by cie nie poznał - zironizował kapitan.
- Iker no pocieszaj mnie bardziej - warknęłam i zwolniłam.
-Aha bo ja zapomniałam... - i zaczęłam sie wycofywać.
-Nic nie zapomniałaś idziemy!!!

Robert:
Jestem w Madrycie, stoje na murawie, atmosfera niesamowita. Piłkarze są bardzo mili co mi ułatwia sprawę. Tylko kilku w tym Ronaldo jakoś dziwnie na mnie patrzy, nie wiem o co może chodzić.
-Mówię ci jak poznasz naszą panią psycholog to padniesz, no mówię ci taka laska - zaśmiał się Khedira, na te słowa Arbeloa trącił go łokciem delikatnie i skarcił wzrokiem , zastanawiałem się o co może chodzić.
Niedługo potem moje rozmyślenia zostały przerwane bo zobaczyłem cos dziwnego...

Anna:
Wyszłam na murawe do trenera i zobaczyłam go, nie patrzył na mnie tylko rozmawiał z Alvaro i Samim.
Nic się nie zmienił, nadal jest tak samo przystojny jak był, a może i nawet bardziej.
-Nana - zawołał Alvaro - cześć - pocałował mnie w policzek - jak sie miewa mój imiennik? - dodał już ciszej.
-Cześć Alvaro - zaśmiał sie cicho i również szeptem dodałam - stęsknił się za swoim ulubionym wujkiem imiennikiem i za jego córeczką.
Słysząc to Chłopcy koło nas roześmiali się głośno.
To właśnie w nich uwielbiałam, w każdej sytuacji potrafili mnie rozśmieszyć i sprawić że zapomnę i problemach.
-CISZA! - krzyknął Mou i popatrzył na mnie z lekkim uśmiechem, jakby chcąc dodac mi otuchy. o tym że Alvi jest synem Roberta wie mało osób, kilku chłopaków pewnie sie domyśla, ale o tym że byłam dziewczyną Roberta wiedzą wszyscy, przecież pamiętają mnie jeszcze z Dortmundu. - ustawić się wszyscy. Robercie poznaj naszą panią Psycholog, chociaż wszyscy wiemy że już ją znasz - Aniu chodź do nas. bezustannie przy królewskich Ania Piotrkowska a to Robert Lewandowski jak już wiesz.
Zapadła martwa cisza. Z wysoko podniesioną głową patrzyłam na niego i z całych sił starałam się nie rozpłakać.
-Boże... - wydusił z siebie - Aniu co ty tu robisz... jak... kiedy...- jąkał się patrząc na mnie z niedowierzaniem i... radością? ale również takim dziwnym smutkiem.
-Cześć. Od 3,5  roku jestem psychologiem w Realu - odpowiedziałam cicho nie patrząc mu w oczy
-Dlaczego nic nie wiedziałam ,dlaczego tak nagle wyjechałaś dlaczego Łukasz mi nic nie powiedz...-wyszeptał lecz szybko mu przerwałam
-Przecież wiesz dlaczego , nie udawaj proszę że nic się nie stało, nie będziemy teraz o tym rozmawiać jesteśmy na treningu a nie w kawiarni czy klubie dyskusyjnym. - powiedziałam ledwo już mówiąc oczami pełnymi łez.- wracajcie do treningu i przychodźcie po koli na rozmowy dziś indywidualne.
Dlaczego znowu się pojawił w moim życiu no dlaczego?
Po treningu wyszłam ze stadionu omijając chłopaków nagle usłyszałam krzyk
-Aniu kochanie no poczekaj czyżbym zrobił coś nie tak że nie zasłużyłem na twoją uwagę - zapytał z udawaną rozpaczą Karim.
-Karimku, kochanie przecież wisz że to nie tak- przytuliłam się do niego i głośnio rozaśmiał, chłopcy stali z boku i naśmiewali się z nas. Podeszliśmy do nich, stał wsród nich również Robert.
-Możemy porozmawiać - zapytał mnie - Prosze bardzo mi zależy.
-Robert nie uważasz że nie mamy o czym, wszystko zostało wyjaśnione poza tym ty jakoś specjalnie nie rozpaczałeś po moim odejściu przepraszam ale śpieszę się do domu. - Pocałowałam Cristiano, Karima, Alvaro, Pepe i Marcelo w policzki i poszłam w stronę Auta.
- Ucałuj swojego mężczyznę od nas i powiedz że tęsknimy - zaśmiał się Cristiano - odwróciłam sie i uśmiechnęłam. Mina Roberta była nie do opisania. - Kocham was - powiedziałam szeptem, mimowolnie popatrzyłam na te słowa na Lewego....

wtorek, 8 stycznia 2013

Rozdzial 12

3 lata później.


W moim życiu przez te 3 lata przeszłam wiele. Tym razem jednak dobrego.
Pewnie zastanawiacie się co takiego. Zacznę od początku.
Po zdradzie Roberta bardzo długo nie mogłam się podnieść. Dostałam propozycję pracy w Realu Madryt. Nie przyszło mi to łatwo cały czas miałam nadzieję że wrócimy do siebie z Robertem że kiedyś zapomnę.... Jednak on długo nie rozpaczał. Podobno po moim wyjeździe próbował się ze mną skontaktować. Zabroniłam Łukaszowi mówić gdzie jestem. W końcu ustąpił i z tego co wiem wrócił do byłej narzeczonej. Czyż to nie ironia losu? Prasa głośno o tym pisała. Nie jestem tego pewna bo jest to dla mnie temat tabu i mimo tego co zrobił to nadal go kocham. Jednak od jakiś 2 lat i kilku miesięcy mam jego namiastkę. Tak! Urodzilam synka. Gdy tylko zamieszkałam w Hiszpanii dowiedziałam się że jestem w ciąży. Chciałam powiedzieć Robertowi ale wtedy w prasie było głośno o jego powrocie do Anny. Nie chciałam psuć ich szczęścia nie byłam... nią. Mój synek ma na imię Alvaro. Długo zastanawiałam się jakie imię wybrać jednak zdecydowałam się na hiszpańskie. Mimo to nie pozbawię go polskości. Moje słoneczko jest oczkiem w głowie nie tylko moim ale wszystkich graczy Realu. Ojcem chrzestnym mojego synka jest oczywiście Łukasz który nawet nie chciał słyszeć o tym że mogę mieć na oku kogoś innego. A matką chrzestną Irina Shayk, narzeczona Cristiano, a moja przyjaciolka. Moja praca u Królewskich układa się świetnie, język znam perfekcyjnie, chce tu zastać mimo że strasznie tęsknię za tatą, bratem czy Ewą i oczywiście Lewym.

-Chłopcy chodźcie teraz do gabinetu zrobimy sobie zajęcia grupowe.- zawołałam po skończonym treningu
-Tak jest królowo nasza - powiedział jak zwykle uśmiechnięty Marcelo
-A może wpadniesz do nas dziś na obiad - zapytał Iker i uśmiechem - Sara się stęskniła.
-Nie! Ania pójdzie na obiad do mnie - szybko dodał Pepe.
-NIEEEE! ANIA obiecała mi - ryknął Cristiano -i koniec tematu.
-Wiecie co chłopcy może wpadnijcie do mnie na obiad co? Alvi się ucieszy jak was zobaczy. A teraz zapraszam porozmawiamy na temat meczu.
-A słyszałaś że ma do nas dołączyć nowy napastnik? - zapytał Pepe
-Tak, a to ciekawe a skąd tym razem? Bo ostatnio jak podsłuchiwaliście z Marcelo pod gabinetem Jose to miał przejść z... poczekaj niech sobie przypomnę.... Kongo?
-Ojj to był wypadek przy pracy skąd mogliśmy wiedzieć o co chodzi, przecież my przypadkowo usłyszeliśmy - zaczął bronić się Marcelo.
Cała szatnia ryknęła śmiechem. Kocham ich wszystkich bez wyjątku.
- Tym razem to prawda podobno z Niemczech - powiedział ostrożnie Pepe - z Dortmundu.- dodał ciszej.-Robert Lewandowski.
Zamarłam w tym momencie. Iker jak zwykle ratował sytuacje
-Koniec  plotek Aniu możesz zaczynać bo jestem głodny i czekam na wspaniały obiad z twojej strony....



O tym że to Robert jest ojcem mojego dziecka wie nie wiele osób. Tylko Pepe, Marcelo, Karim, Cristiano I  Iker + oczywiście mój brat i bratowa.


2 godziny później w moim domu zagościło prawie pół składu Realu.
-ALVI- ryknęli w tym samym momencie gdy tylko weszli do domu. Ja pożegnałam opiekunkę i dołączyłam do nich w salonie.
-Chłopcy dajcie mi się przywitać z synkiem - zaśmiał się i podniosłam go wysoko, i pocałowałam.  Alvaro zaśmiał się głośno
- Mami-Mami - przytulił się do mnie.
- Już? - zapytali po chwili i porwali mojego synka do zabawy.
-Chodź teraz do wujka Cristiano,

-Chłopcy nie zostaniecie dłużej? - zapytałam Ikera, Pepe i Marcelo.
-Nie. Musimy już niestety uciekać. - Pocałowałam ich w policzki, zamknęłam drzwi i poszłam do salonu. Z moim synkiem siedzieli Karim i Cristiano.
-Dobra mój mały, idziemy spać powiedz ładnie dobranoc.
-Papa wujku -podszedł najpierw do Karima a potem do Crisa. Następnie glośno ziewnął i przytulił się do mnie - Mamusiu pać.
-Już idziemy - pogłaskałam go po główce.
-Zaraz wracam - zwróciłam się do chłopaków

-...i żyli długo i szczęśliwie.-powiedziałam i zamknęłam książeczkę widząc że moje kochanie śpi sobie słodko- kocham cię najbardziej na świecie mój skarbie- szepnęłam cichutko. Poczułam na ramieniu czyjąś dłoni odwróciłam się i zobaczyłam chłopców, stali nademną i się uśmiechali
- Śliczna bajka - zaśmiał sie Karim i popatrzył na Alviego.
-Ależ on jest podobny do Roberta - zaśmiał się Cris
- Nawet nie wiecie jak bardzo chciałabym żeby było inaczej. Jak on go kiedykolwiek zobaczy to od razu się zorientuje. a ja....
-Aniu on już z nią nie jest - powiedział Karim
-To nic nie zmienia - westchnęłam cicho. zgasiłam światło i wyszliśmy do salonu. - Jak bardzo prawdopodobny jest jego transfer?
- Cóż jest i to dość duże prawdopodobieństwo ze względu na odejście Pipity
-Ehhh... zobaczymy co czas pokaze.

***********************************************************************************
Witajcie kochane. Oto kolejny rozdzial :)
 Czytajcie i komentujcie :D