+16
Kilka tygodni później formalnie wszystko było już załatwione. Kontakty moje z Robertem uległy znacznej poprawie, teraz przyszedł czas, aby powiedzieć o wszystkim Alviemu. Chłopczyk bardzo polubił Roberta codziennie się pytał kiedy Lewy go odwiedzi.
Pewnego popołudnia gdy byłam na treningu i siedziałam na murawie rozmawiając z chłopakami, spotkała nas śmieszna sytuacja.
-Pani Aniu - zawołała sekretarka. - Mamy pewien problem, przyszła pani opiekunka... to znaczy opiekunka pani.. tzn opiekunka Alviego. - Dziewczyna mieszała się widząc wzrok chłopaków, tak było zawsze, była bardzo nieśmiała.
-Spokojnie, powiedz jeszcze raz i spokojnie, kto przyszedł? - zapytał Karim podchodząc do dziewczyny. Ta spłonęła rumieńcem delikatnie się uśmiechając odpowiedziała:
-Opiekunka Alvaro przyszła razem z chłopcem. Pytają o panią.
-Karim nie denerwuj naszej ślicznej Milagros, jak chcesz się umówić to zagadaj normalnie... - zaczął Cris, ale szybko mu przerwałam.
-Jak to Alvaro tu jest? Coś się stało? - zapytałam nerwowo.
-Mami, mami - usłyszałam z daleka.
-Kotku co się stało? - zapytałam biorąc go na ręce.
-Nić ale się śtęśkniłem. Wujek Karim, wujek Cris. - zaśmiał się głośno mój syn. I po treningu - pomyślałam.
MÓJ SYN MASKOTKĄ DRUŻYNY!
Robert ćwiczył dziś na siłowni gdy zobaczył Alviego, od razu wziął go na ręce.
-Ojej jaki śliczny obrazek - zaśmiał się Karim na ten widok.
-Ty kochaniutki, żebym ci czegoś zaraz nie powiedziała, na przykład tego jak bardzo podoba ci się nasza recepcjonistka, pani Milagros. - zaśmiałam się cicho, a za mna reszta.
-Bo wiesz - oburzył się Karim - i tak cie uwielbiam.
Wieczorem usiadłam razem z Alvaro przy jego łóżeczku i zaczęłam rozmowę.
-Kochanie musimy sobie porozmawiać. Lubisz Roberta?
-Tiak liubię, on jest taki smiesny i jakie fajne bajki opowiada. - powiedział cichutko i wpatrywał się w swoją książeczkę
-Pamiętasz opowiadałam ci kiedys o tatusiu, że wyjechał daleko ale kiedyś go poznasz?
-Tak pamiętam. - uśmiechnął się do mnie.
-Skarbie to Robert jest twoim tatusiem.
Maluch popatrzał na mnie w zdumieniu i zapytał?
-Naprawdę? Będę miał teraz tatusia? - objął mnie delikatnie rączkami.
-Tak skarbie, będziesz miał.
Gdy mały już zasnął zadzwoniłam do Lewandowskiego:
-Cześć Aniu stało się coś?
-Nie, nie tylkoo... chciałam ci powiedzieć że Alvaro już wie.
-I jak to przyjął? - zapytał z niepokojem
-Nadzwyczaj dobrze, ucieszył się że będzie miał teraz tatusia i zapytał mnie czy przyjedziesz rano? To jak przyjedziesz?
-Jasne będę... Dziękuję ci.
-Nie masz za co. - uśmiechnęłam się delikatnie.
-Mam. Dobrej nocy.
-No pa :)
Rano obudził mnie dzwonek do drzwi. Popatrzyłam na zegarek była 7.00 więc mieliśmy z Alvim jeszcze 30 minut spania, zastanawiałam się kto to może być tak rano. Zbiegłam szybko po schodach na dół aby mój synek się nie obudził. Otworzyłam drzwi, nawet nie patrząc jak wyglądam. Był to Robert.
-Cześć, przepraszam że tak rano ale nie wiedziałem o której wstajecie , a przyniosłem świeże pieczywo i pomyślałem że zjemy razem śniadanie. - zaczął się szybko tłumaczyć.- Ślicznie wyglądasz.
Dopiero po chwili zdałam sobię sprawę że stoję przed nim w mojej pidżamie składającej się z krótkich szortów i bluzki na ramiączkach.
-Ekhemm.. nie przepraszaj i tak za chwilę musielibyśmy wstawać. Alvi jeszcze śpi, ale poczekaj chwilkę skoczę szybko się ogarnąć bo jeszcze nie jestem gotowa jak widać. - zaśmiałam się i pobiegłam szybko na górę. Po szybkim prysznicu byłam gotowa, poszłam obudzić małego i po 20 minutach oboje zeszliśmy na dół. Ku mojemu zaskoczeniu śniadanie było gotowe. Robert siedział już przy stole nad czymś się głęboko zastanawiając. Gdy nas zobaczył szeroko się uśmiechnął.
-Cześć chłopaku.
-Ceść - uśmiechnął się słodko mój synek i przytulił do Roberta, - naplawdę jesteś moim tatą?
-Tak naprawdę jestem. Zrobiłem dla ciebie coś specjalnego na śniadanie, mam nadzieję że lubisz. - oboje podążyli do stołu a ja stałam oparta o framugę i patrzyłam na nich zaczarowana.
-Mami mami popatrz co tata... eeee tooo - zaczął się jąkać mój mały. - Pseplasam
-Alvaro - Robert przykucnął przy dziecku i pogłaskał delikatnie po główce. - Nie masz za co mnie przepraszać, jestem twoim tatą i będzie mi bardzo miło, jakbyś tak do mnie mówił.
Reszta śniadania minęła nam na wesołej pogawędce.
Do pracy pojechałam razem z Robertem, Alvaro został z opiekunką.
-Robert tylko sobie nie myśl że skoro teraz będziemy spędzać więcej czasu to będziesz miał jakieś fory - zaśmiałam się wysiadając z samochodu.
-No skąd nawet o tym nie pomyślałem.
-Ooo prosze kogo to moje oczy widzą. - za nami szedł pewien bardzo złośliwy portugalczyk i francuz.
-Dobra Robert to widzimy się później - chciałam jak najszybciej "pozbyć" się Lewego żeby chłopcy czegoś nie chlapnęli, przypadkiem.
-Układa się? - zapytał Karim.
-Alvi ma tatę, a to najważniejsze. Nawet nie wiecie jak on sie cieszy.
-A ty... cieszysz się?
-Cristiano... między nami nic nie ma. Jest tylko dziecko.
-Ale chciałabyś żeby było, już dawno mu wybaczyłaś.. a to już dużo.- pocałowali mnie w policzek i pobiegli na trening.
Po 2 godzinach do mojego gabinetu zaczęli schodzić się chłopcy na rozmowy indywidualne, czas na Roberta. Siedział na przeciwko mnie i wpatrywał się uparcie.
-Co? Ubrudziłam się?
-Nie, nie - potrząsnął głową,- ale może odwiedzilibyście mnie z Alvim dzis wieczorem, przygotuję kolację i przy okazji pokażę ci jaki pokój przygotowałem dla małego.
-Pokój?
-No wiesz jak będzie u mnie to dobrze żeby miał gdzie spać. - No tak.. głupia a co ty myślałaś że powie ci żebyście razem zamieszkali? Idiotka.
Wieczorem przyjechałam do Roberta. Jego dom, robił naprawdę wrażenie. Zadzwoniłam dzwonkiem i czekałam aż otworzy mi drzwi. Po chwili pojawił się. Mój synek nie czekając długo rzucił się na szyje Roberta. Rozebrałam kurteczkę Alvaro i podążyłam za moim chłopcem do salonu. Wszystko było urządzone w bardzo dobrym guście.
-Dobrze, więc czego się napijesz. Małemu już dałem sok pomarańczowy, pokazałem mu pokój i tam się bawi. Wina?
- Robert jestem autem, nie będę pić - zaśmiałam się.
- Aniu mój dom jest na tyle duży że znajdzie się dla ciebie łóżko.
- Nie no nie wiem czy to dobry pomysł.
-No zostań. Chodź pokaże ci gdzie bawi się nasz syn.
Weszliśmy po schodach na górę. Po prawej stronie znajdował się śliczny pokój, w którym było pełno zabawek, a po środku siedział zadowolony Alvaro. Gdy mnie zobaczył podbiegł i wspiął się na ręce.
-Ale super pokój przygotował tata cio nie mami?
-Tak kochanie śliczny.
-A mogę ziostać u taty na noc. Prosię.
Zawachałam sie przez chwilę ale Robert widząc moje niezdecydowanie odpowiedział za mnie.
-Tak maluchu zostaniecie z mamą na noc, idź się teraz bawić a my cię zawołamy jak będzie gotowa kolacja.
Po kolacji siedziałam z Robertem w salonie przy kominku i rozmawialiśmy.
-Pamiętasz kiedy ostatni raz tak siedzieliśmy i rozmawialiśmy?
-Tak Robert. U ciebie w domu, była zima, też siedzieliśmy wtedy przy kominku - zaśmiałam się cicho. Wino już robiło swoje.
-Wtedy cię pierwszy raz pocałowałem. Pamiętasz? - pokiwałam tylko głową i odwróciłam wzrok. wiedziałam że jak będę się patrzeć w te jego niebieskie oczy to ulegnę mu, a tego nie chciałam. Chyba!
Zbliżył się do mnie i położył rękę na mojej nodze.
-Tak bardzo za tobą tęskniłem. Nawet sobie nie wyobrażasz. - wyszeptał i delikatnie mnie pocałował. Byłam w szoku. Musiałam to przerwać, ale było mi tak ciężko.
-Nie Robert. Nie możemy - wyszeptałam odrywając się od niego.
-Dlaczego nie możemy? Aniuu... zrozum że bardzo mi ciebie brakuje, jeszcze jak się dowiedziałam, że Alvi to mój syn byłem najszczęśliwszy na świecie.- Nie potrafiłam, nie chciałam mu się opierać dłużej. Może to przez wino? Nie wiem. Wiedziałam jedno, że jutro mogę tego żałować ale to się teraz nie liczyło.
Robert pocałował mnie ponownie, tylko teraz bardziej namiętnie. Usiadłam mu na kolanach okrakiem. jego dłonie błądziły po moich plecach a usta po szyi, nie byłam mu dłużna. Znużyłam swoje dłonie w jego kruczo czarne włosy. Wziął mnie na ręce i zabrał do swojej sypialni. Powoli pozbywaliśmy się swojej garderoby. Gdy pozostałam tylko w koronkowej bieliźnie a Robert w bokserkach oderwał się ode mnie i wpatrywał w moje ciało.
-Już prawie zapomniałem jaka jesteś piękna. - wyszeptał. Moje ręce dotykały jego torsu, oddawałam sie przyjemności jaką dawał mi dotyk Lewego. Po chwili byliśmy już bez bielizny. mój oddech był bardzo przyspieszony. Gdy dłonie chłopaka błądziły w pobliżu mojej kobiecości, jęknęłam cichutko całując namiętnie chłopaka aby nie obudzić naszego synka. Gdy poczułam go w sobie wszystkie wspomnienia wróciły. Teraz zdałam sobię sprawę jak cholernie go kocham i jak bardzo za nim tęskniłam. Ta noc była niezapomniana. I choćby nie wiem co się jutro działo to nie żałuje tego że mu uległam.
***********************************************************************************
Jest kolejny rozdział. Mam nadzieję że wam się podoba. Czekam na komentarze. Zapraszam na mojego drugiego bloga.
WESOŁYCH SWIĄT!
-
niedziela, 31 marca 2013
piątek, 29 marca 2013
UWAGA NOWY BLOG!
Rozpoczęłam przygodę z nowym blogiem adres na górze w zakładkach :) Na razie pojawili się BOHATEROWIE. Prolog i rodział 16 tutaj w niedzielę :) Zapraszam :)
Jesteście kochane że tak wam się podoba to co piszę :)
TEN BLOG OCZYWIŚCIE ZOSTANIE DOKOŃCZONY :)
Jesteście kochane że tak wam się podoba to co piszę :)
TEN BLOG OCZYWIŚCIE ZOSTANIE DOKOŃCZONY :)
czwartek, 14 marca 2013
Rozdział 15
-Moim...
Robertowi od razu zniknął uśmiech z twarzy. Wpatrywał się to we mnie, to w Alviego, aż w końcu mój syn zapytał:
-Mamusiu kto tio jeśt?
-Synku kolega z pracy, proszę tutaj jest twój soczek.- podałam dziecku napój trzęsącymi się rękoma.-Idź jeszcze na chwilkę pobawić się w piasku bo będziemy się zbierać za niedługo do domku.
Nikt się nie odzywał ta cisza była nie do zniesienia.
-Kiedy miałaś zamiar mi powiedzieć? No słucham? A może w ogóle miałem sie nie dowiedzieć że mam syna? - Krzyczał po mnie Robert, w jego oczach lśniły łzy, zresztą tak jak w moich.
-Ejj Lewy nie przeginaj - uspokajał go Karim.
-Robert...
-Co Robert? Przez ten cały czas, przez te lata żyłem w poczuciu winy, ale widzę że po tobie to spływało, urodziłaś Mojego syna i nawet nikt nie raczył mnie o tym poinformować, ani Łukasz, ani Kuba, ani żaden z was, ani ty Aniu. Dlaczego?
-To nie twój syn - wypaliłam odwracając wzrok.
-Kogo chcesz oszukać? Przecież widzę jak on wygląda. Ile ma lat?
-Niecałe 3 latka. - powiedziałam cichutko.
-Aniu my uciekamy - powiedział Cris - a ty Robert spokojniej, bo przypominam że gdybyś jej nie zranił to bylibyście teraz szczęśliwą rodziną i wychowywali wspólnie Alvaro.Poza tym nie damy ci jej skrzywdzić.
-Wiem, przepraszam poniosło mnie.
-Mami cemu płaces?
- Nie płacze koteczku, pożegnaj się z wszystkimi wracamy do domu.
Ucałowałam wszystkich, Junior nie chciał mnie przy tym puścić. Robert nadal stał i wpatrywał się z Alviego.
-Mogę was odprowadzić do domu? Proszę.
-Nie wiem czy to dobry pomysł.
-Aniu straciłem prawie 3 lata nie chce już stracić ani dnia więcej.
-Dobrze chodźmy.
Alvaro bardzo polubił Roberta. wygłupiali się całą drogę do domu. Po drodze namówili mnie jeszcze na lody. Pomyśleć że zawsze tak wyobrażałam sobie szczęśliwą rodzinę.
-To tutaj.- zatrzymałam się przed moją niewielką posiadłością.
-Musimy o tym porozmawiać w końcu nie uważasz?
-Masz rację, ale proszę cie nie dzisiaj i dla mnie i dla Alviego to był bardzo męczący dzień, zresztą dla ciebie też, nie codziennie człowiek dowiaduje się że ma prawie 3 letnie dziecko.
-Tak to prawda - uśmiechnął się delikatnie. - To co chłopaku do zobaczenia. - kucnął przed Alvim, mój synek ku zaskoczeniu moim i Roberta, pocałował go w policzek i schował się za mną.
-Do jutra.
-Do zobaczenia Aniu. - pożegnaliśmy sie i weszłam do domu, przez jakiś czas jeszcze Robert stał przed bramką, potem powoli odszedł w swoją stronę.
Następnego dnia miałam sesję grupową z piłkarzami. Usiedliśmy w salce i rozmawialiśmy o zbliżającym się meczu. Wszyscy byli bardzo zdenerwowani, rywal był wymagający, jednak ja byłam pewna siebie i chłopców. Nie mogę powiedzieć że źle mi się pracowało w Dortmundzie ale Real.... to Real tu wszystko było inne, takie... lepsze. I pomyśleć że prawdziwe szczęście odnalazłam dopiero w Hiszpanii, kto wie może gdyby nie to co się stało 3 lata temu nigdy bym się nie zdecydowała na wyjazd na płw. Iberyjski.
-Dobra chłopcy na dzisiaj koniec możecie wracać do domu.
-Królowo jest sprawa. - zawołał Pepe.
-Jaka to sprawa? Słucham bardzo uważnie.
-Bo.. jest w sobotę impreza w Grande przyjdziesz? No prosimy cię wpadnij - dodał Marcelo
-Chłopcy ale nie wiadomo czy będzie co opijać! - zaśmiałam się złośliwie, uwielbiałam się z nimi przekomarzać.
-No trudno to będziemy topić smutki w alkoholu, no wpadnij, pamiętaj że obiecałaś mi taniec. - zaśmiał się Sergio.
-Sergio nie zapomniałam o tym, ale ty nie zapominaj, że mam prawie 3 letnie dziecko.
-Tym się nie martw, moja mama przyjeżdża, zajmie się Juniorem więc i Alvaro się zaopiekuje przy okazji zresztą wiesz ostatnia sobota z Iriną, potem wraca do N.Y. - dodał z niewyraźną miną.
-Ok.ok zastanowię się - zaśmiałam się -No na co się patrzycie, zmykajcie bo powiem Mou że tak strasznie chcecie zostać i da wam dodatkowy trening. - wszyscy z prędkością światła opuścili szatnię. :)
Przed stadionem o swoje auto stał oparty Robert, miał na sobie jasne jeansy, czarną koszulkę opinającą jego mięśnie, białe adidasy i okulary przeciwsłoneczne bo słońce dawało o siebie ostro znać. On wyglądał jak młody Bóg. Jego auto było zaparkowane koło mojego.
-Cześć.- uśmiechnął się uroczo - Czekałem.
-Wiem... widzę - odwzajemniłam uśmiech - jedź za mną, bo muszę jechać do domu Alvi jest z opiekunką, jest strasznie żywiołowy, czasami to brak mi sił.- Robert na moje słowa uśmiechnął się delikatnie.
-Nie ma problemu pojedziemy do ciebie, zresztą stęskniłem się za nim.
Wsiadłam do mojego AUDI AS8 ABT. Klubowy :) Chłopcy dostali takie same tylko sportowe modele, ja musiałam mieć większy pojazd ze względu na dziecko.
Dojechaliśmy szybko bo na szczęście nie było korków. Wysiadłam z auta i czekałam aż Robert uczyni to samo, po chwili już byliśmy u mnie w domu pożegnałam nianie i poprowadziłam Roberta do salonu, mój synek uciął sobie "programową" popołudniową drzemkę.
-Pięknie się urządziłaś - usłyszałam gdy wracałam do salonu z sokiem pomarańczowym - zawsze lubiłaś jasne wnętrza.
-Tak, chłopcy mi dużo pomogli, na początku było mi naprawdę ciężko, jeszcze jak dowiedziałam się że jestem w ciąży... - nie chciałam odwlekać tego tematu w nieskończoność więc zaczęłam, licząc że skończymy ten trudny dla nas obojga temat przed obudzeniem sie małego.
-Domyślam się że było ci ciężko, naprawdę, ale... dlaczego mi nigdy nie powiedziałaś?
-Nie wiem Robert, jaa... wiedziałam że wybrałeś się z Anką na wakacje, nie chciałam psuć twojego szczęścia, a potem uważałam że będzie lepiej jak wychowam nasze dziecko sama - spuściłam głowę - cieszyłam się, tak strasznie się cieszyłam że mam namiastkę ciebie, było mi tak okropnie ciężko, ale po urodzeniu Alvaro wszystko się zmieniło, chłopcy mi bardzo pomagali, znalazłam nawet "zastępstwo" Ewy, zaprzyjaźniłam się z Iriną. To chyba tyle tak w skrócie. Teraz wiesz już wszystko - wyszeptałam ze łzami w oczach, Robert delikatnie uścisnął moją rękę, poczułam dreszcze, miałam tylko nadzieję, że Lewy tego nie wyczuł.
-Przepraszam cię za wszystko, za to że, musiałaś przeze mnie cierpieć, ale chciałbym brać udział w życiu Alvaro chciałbym żebyś mu powiedziała że jestem jego ojcem, spokojnie - dodał widząc moja przerażoną minę - nie chce ci go odebrać. Chce spędzać z nim trochę czasu. Możemy załatwić formalności i zmienić nazwisko na moje?
-Dobrze - dodałam po chwili namysłu.
-Chciałbym go uznać ale również prawnie. Zgodzisz się?
-Ehhh.. Robert dlaczego tak ci strasznie na tym wszystkim zależy?
-Bo chce być dla niego ojcem. Czy to jest takie dziwne?
-Nie, nie jest, masz rację. Masz moją zgodę. Usłyszałam głosik mojego synka przez elektroniczną nianię.
-Alvi się obudził, chcesz iść ze mną? - zapytałam
Robert poszedł późnym wieczorem. Chciał abym powiedziała mu o tym że jest jego tatą, ale mój synek ma dopiero 3 latka, do tego trzeba czasu ja tu jestem psychologiem i ja mu to powiem, Ehh.. chyba wszystko zaczyna sie układać, przynajmniej moje dziecko będzie miało tatę! :)
**********************************************************************************
Dodaje kolejny :) Mam nadzieje że się podoba czekam na komentarze i może jakieś sugestie dotyczące nowych rozdziałów? UWAGA JESTEM NA TWITTERZE!
Robertowi od razu zniknął uśmiech z twarzy. Wpatrywał się to we mnie, to w Alviego, aż w końcu mój syn zapytał:
-Mamusiu kto tio jeśt?
-Synku kolega z pracy, proszę tutaj jest twój soczek.- podałam dziecku napój trzęsącymi się rękoma.-Idź jeszcze na chwilkę pobawić się w piasku bo będziemy się zbierać za niedługo do domku.
Nikt się nie odzywał ta cisza była nie do zniesienia.
-Kiedy miałaś zamiar mi powiedzieć? No słucham? A może w ogóle miałem sie nie dowiedzieć że mam syna? - Krzyczał po mnie Robert, w jego oczach lśniły łzy, zresztą tak jak w moich.
-Ejj Lewy nie przeginaj - uspokajał go Karim.
-Robert...
-Co Robert? Przez ten cały czas, przez te lata żyłem w poczuciu winy, ale widzę że po tobie to spływało, urodziłaś Mojego syna i nawet nikt nie raczył mnie o tym poinformować, ani Łukasz, ani Kuba, ani żaden z was, ani ty Aniu. Dlaczego?
-To nie twój syn - wypaliłam odwracając wzrok.
-Kogo chcesz oszukać? Przecież widzę jak on wygląda. Ile ma lat?
-Niecałe 3 latka. - powiedziałam cichutko.
-Aniu my uciekamy - powiedział Cris - a ty Robert spokojniej, bo przypominam że gdybyś jej nie zranił to bylibyście teraz szczęśliwą rodziną i wychowywali wspólnie Alvaro.Poza tym nie damy ci jej skrzywdzić.
-Wiem, przepraszam poniosło mnie.
-Mami cemu płaces?
- Nie płacze koteczku, pożegnaj się z wszystkimi wracamy do domu.
Ucałowałam wszystkich, Junior nie chciał mnie przy tym puścić. Robert nadal stał i wpatrywał się z Alviego.
-Mogę was odprowadzić do domu? Proszę.
-Nie wiem czy to dobry pomysł.
-Aniu straciłem prawie 3 lata nie chce już stracić ani dnia więcej.
-Dobrze chodźmy.
Alvaro bardzo polubił Roberta. wygłupiali się całą drogę do domu. Po drodze namówili mnie jeszcze na lody. Pomyśleć że zawsze tak wyobrażałam sobie szczęśliwą rodzinę.
-To tutaj.- zatrzymałam się przed moją niewielką posiadłością.
-Musimy o tym porozmawiać w końcu nie uważasz?
-Masz rację, ale proszę cie nie dzisiaj i dla mnie i dla Alviego to był bardzo męczący dzień, zresztą dla ciebie też, nie codziennie człowiek dowiaduje się że ma prawie 3 letnie dziecko.
-Tak to prawda - uśmiechnął się delikatnie. - To co chłopaku do zobaczenia. - kucnął przed Alvim, mój synek ku zaskoczeniu moim i Roberta, pocałował go w policzek i schował się za mną.
-Do jutra.
-Do zobaczenia Aniu. - pożegnaliśmy sie i weszłam do domu, przez jakiś czas jeszcze Robert stał przed bramką, potem powoli odszedł w swoją stronę.
Następnego dnia miałam sesję grupową z piłkarzami. Usiedliśmy w salce i rozmawialiśmy o zbliżającym się meczu. Wszyscy byli bardzo zdenerwowani, rywal był wymagający, jednak ja byłam pewna siebie i chłopców. Nie mogę powiedzieć że źle mi się pracowało w Dortmundzie ale Real.... to Real tu wszystko było inne, takie... lepsze. I pomyśleć że prawdziwe szczęście odnalazłam dopiero w Hiszpanii, kto wie może gdyby nie to co się stało 3 lata temu nigdy bym się nie zdecydowała na wyjazd na płw. Iberyjski.
-Dobra chłopcy na dzisiaj koniec możecie wracać do domu.
-Królowo jest sprawa. - zawołał Pepe.
-Jaka to sprawa? Słucham bardzo uważnie.
-Bo.. jest w sobotę impreza w Grande przyjdziesz? No prosimy cię wpadnij - dodał Marcelo
-Chłopcy ale nie wiadomo czy będzie co opijać! - zaśmiałam się złośliwie, uwielbiałam się z nimi przekomarzać.
-No trudno to będziemy topić smutki w alkoholu, no wpadnij, pamiętaj że obiecałaś mi taniec. - zaśmiał się Sergio.
-Sergio nie zapomniałam o tym, ale ty nie zapominaj, że mam prawie 3 letnie dziecko.
-Tym się nie martw, moja mama przyjeżdża, zajmie się Juniorem więc i Alvaro się zaopiekuje przy okazji zresztą wiesz ostatnia sobota z Iriną, potem wraca do N.Y. - dodał z niewyraźną miną.
-Ok.ok zastanowię się - zaśmiałam się -No na co się patrzycie, zmykajcie bo powiem Mou że tak strasznie chcecie zostać i da wam dodatkowy trening. - wszyscy z prędkością światła opuścili szatnię. :)
Przed stadionem o swoje auto stał oparty Robert, miał na sobie jasne jeansy, czarną koszulkę opinającą jego mięśnie, białe adidasy i okulary przeciwsłoneczne bo słońce dawało o siebie ostro znać. On wyglądał jak młody Bóg. Jego auto było zaparkowane koło mojego.
-Cześć.- uśmiechnął się uroczo - Czekałem.
-Wiem... widzę - odwzajemniłam uśmiech - jedź za mną, bo muszę jechać do domu Alvi jest z opiekunką, jest strasznie żywiołowy, czasami to brak mi sił.- Robert na moje słowa uśmiechnął się delikatnie.
-Nie ma problemu pojedziemy do ciebie, zresztą stęskniłem się za nim.
Wsiadłam do mojego AUDI AS8 ABT. Klubowy :) Chłopcy dostali takie same tylko sportowe modele, ja musiałam mieć większy pojazd ze względu na dziecko.
Dojechaliśmy szybko bo na szczęście nie było korków. Wysiadłam z auta i czekałam aż Robert uczyni to samo, po chwili już byliśmy u mnie w domu pożegnałam nianie i poprowadziłam Roberta do salonu, mój synek uciął sobie "programową" popołudniową drzemkę.
-Pięknie się urządziłaś - usłyszałam gdy wracałam do salonu z sokiem pomarańczowym - zawsze lubiłaś jasne wnętrza.
-Tak, chłopcy mi dużo pomogli, na początku było mi naprawdę ciężko, jeszcze jak dowiedziałam się że jestem w ciąży... - nie chciałam odwlekać tego tematu w nieskończoność więc zaczęłam, licząc że skończymy ten trudny dla nas obojga temat przed obudzeniem sie małego.
-Domyślam się że było ci ciężko, naprawdę, ale... dlaczego mi nigdy nie powiedziałaś?
-Nie wiem Robert, jaa... wiedziałam że wybrałeś się z Anką na wakacje, nie chciałam psuć twojego szczęścia, a potem uważałam że będzie lepiej jak wychowam nasze dziecko sama - spuściłam głowę - cieszyłam się, tak strasznie się cieszyłam że mam namiastkę ciebie, było mi tak okropnie ciężko, ale po urodzeniu Alvaro wszystko się zmieniło, chłopcy mi bardzo pomagali, znalazłam nawet "zastępstwo" Ewy, zaprzyjaźniłam się z Iriną. To chyba tyle tak w skrócie. Teraz wiesz już wszystko - wyszeptałam ze łzami w oczach, Robert delikatnie uścisnął moją rękę, poczułam dreszcze, miałam tylko nadzieję, że Lewy tego nie wyczuł.
-Przepraszam cię za wszystko, za to że, musiałaś przeze mnie cierpieć, ale chciałbym brać udział w życiu Alvaro chciałbym żebyś mu powiedziała że jestem jego ojcem, spokojnie - dodał widząc moja przerażoną minę - nie chce ci go odebrać. Chce spędzać z nim trochę czasu. Możemy załatwić formalności i zmienić nazwisko na moje?
-Dobrze - dodałam po chwili namysłu.
-Chciałbym go uznać ale również prawnie. Zgodzisz się?
-Ehhh.. Robert dlaczego tak ci strasznie na tym wszystkim zależy?
-Bo chce być dla niego ojcem. Czy to jest takie dziwne?
-Nie, nie jest, masz rację. Masz moją zgodę. Usłyszałam głosik mojego synka przez elektroniczną nianię.
-Alvi się obudził, chcesz iść ze mną? - zapytałam
Robert poszedł późnym wieczorem. Chciał abym powiedziała mu o tym że jest jego tatą, ale mój synek ma dopiero 3 latka, do tego trzeba czasu ja tu jestem psychologiem i ja mu to powiem, Ehh.. chyba wszystko zaczyna sie układać, przynajmniej moje dziecko będzie miało tatę! :)
**********************************************************************************
Dodaje kolejny :) Mam nadzieje że się podoba czekam na komentarze i może jakieś sugestie dotyczące nowych rozdziałów? UWAGA JESTEM NA TWITTERZE!
Subskrybuj:
Posty (Atom)